Co najmniej cztery osoby zginęły, a nawet kilkadziesiąt mogło zostać rannych w ataku w centrum Liege w Belgii. Prawdopodobnie dwóch zamachowców, aby ułatwić ucieczkę więźnia z sądu, otworzyło ogień w kierunku ludzi stojących na przystanku autobusowym; rzuciło w nich także kilka petard.

Zamachowcy mieli przy sobie kałasznikowy i materiały wybuchowe typu Thunderflash (rodzaj petard). Wcześniejsze doniesienia mówiły o granatach ręcznych.

Policja i straż pożarna zablokowały dostęp do miejsca zamachu. Wszystkie sklepy w okolicy zostały zamknięte, w niektórych schronili się ludzie. Nad miastem krążą policyjne śmigłowce.

Policja twierdzi również, że na placu Seint-Lambert koło budynku sądowego odkryto "podejrzane przedmioty". W tej chwili zajęli się nimi saperzy.

Agencje donoszą także o drugiej strzelaninie koło katedry w Liege. Miało do niej dojść podczas pościgu sprawców zamachu. Oficjalny bilans rannych - podany przez agencję Belga - mówi o 64 rannych. Wśród nich jest dwuletnie dziecko.

Policja poszukuje pozostałych zamachowców. Ludziom nie wolno opuszczać budynków. Na dziedzińcu gmachu sądu, położonym przy placu, zorganizowano punkt medyczny.

Nic nie wiadomo na razie o sprawcach zamachu.