Wiozący spadochroniarzy jednosilnikowy samolot Pilatus Porter rozbił się w prowincji Namur na południu Belgii. W wypadku zginęło 11 osób, które znajdowały się na pokładzie maszyny.

Samolot spadł na pole w miejscowości Marchovelette. Około 10 minut wcześniej wystartował ze sportowego lotniska Namur/Temploux, by dokonać zrzutu spadochroniarzy nad pobliskim miasteczkiem Fernelmont.

Na pokładzie maszyny było 11 osób - 10 spadochroniarzy i pilot. Przyczyny katastrofy, która nie spowodowała żadnych szkód na ziemi, nie są na razie znane.

Prawdopodobnie podczas lotu samolot stracił jedno ze skrzydeł - powiedział burmistrz Namur Maxime Prevot. Także świadkowie mówią, że widzieli spadające na ziemię skrzydło.

Według burmistrza Fernelmont Jeana-Claude'a Nihoula, znaleziono trzy otwarte spadochrony, co wskazuje, że trzy osoby próbowały ratować się skokiem z samolotu.

Wszyscy pasażerowie, jak poinformowała stacja RTL, byli członkami jednego z klubów spadochronowych. Na ich powrót czekało w pobliżu miejsca zrzutu wielu krewnych.

Szefowa belgijskiego MSW Joelle Milquet poinformowała w sobotę wieczorem, że ofiary katastrofy były w wieku od 20 do 40 lat. Wielu było rodzicami małych dzieci. Na miejsce tragedii przyjechał wieczorem premier Belgii. Nasze myśli są teraz z rodzinami ofiar - powiedział Elio Di Rupo.

Na lotnisku Namur/Temploux z bliskimi ofiar spotkał się król Filip I Koburg