Barack Obama przyjął w Białym Domu duchowego przywódcę Tybetu - Dalajlamę. Na odwołanie spotkanie nalegały Chiny, ponieważ podaje ono w wątpliwość terytorialną integralność Chin i ich suwerenność nad Tybetem. Spotkanie "ilustruje żywe wsparcie prezydenta dla zachowania wyjątkowej tożsamości religijnej, kulturowej i językowej Tybetu oraz dla ochrony praw człowieka Tybetańczyków" - napisał w komunikacie Biały Dom.

Według jednego z tybetańskich źródeł, Obama i Dalajlama XIV rozmawiali w Gabinecie Map w Białym Domu, a nie w Gabinecie Owalnym, co jest zaszczytem zarezerwowanym wyłączne dla szefów państw. Po trwającym trzy kwadranse spotkaniu Dalajlama relacjonował, że prezydent USA wyraził "szczere zaniepokojenie" w związku z sytuacją w zakresie praw człowieka w Tybecie. Obama jest "prezydentem kraju będącego największą demokracją, naturalnie wyraził więc zaniepokojenie kwestią fundamentalnych humanistycznych wartości, praw człowieka i wolności religijnej" - oświadczył.

Dalajlama dodał, że czuje bliskość z Barackiem Obamą "na poziomie ludzkim". Zarówno prezydent USA, jak i dalajlama są laureatami pokojowego Nobla.

Ogłoszenie planów spotkania, zamkniętego dla prasy, wywołało ostrą reakcję Pekinu. Chińskie MSZ zażądało "natychmiastowej zmiany decyzji w sprawie organizacji spotkania prezydenta Obamy i Dalajlamy". Rzecznik resortu zaznaczył, że Waszyngton musi pozostać wierny stanowisku, według którego Tybet jest częścią Chin, zażądał, by USA nie "ingerowały w wewnętrzne sprawy chińskie" i nie czyniły nic, co "może zaszkodzić stosunkom chińsko-amerykańskim".

76-letni dalajlama, laureat Pokojowej Nagrody Nobla z 1989 roku, od 1959 roku przebywa na wygnaniu w Indiach.

Chociaż nie walczy o niepodległość Tybetu, lecz tylko upomina się o prawa Tybetańczyków, Pekin uważa go za niebezpiecznego separatystę i wywiera naciski na przywódców państw, aby się z nim nie spotykali.

10 marca dalajlama powiedział, że rezygnuje z politycznej roli w emigracyjnych władzach Tybetu, powierzając swe uprawnienia w tym zakresie wybieralnemu przedstawicielowi. Pod koniec kwietnia nowym premierem tybetańskiego rządu na uchodźstwie został 43-letni Lobsang Sangay, absolwent Uniwersytetu Harvarda, specjalizujący się w prawie międzynarodowym.