Lecący z Nowego Jorku do Las Vegas samolot pasażerski amerykańskiego towarzystwa JetBlue wylądował awaryjnie w Amarillo w Teksasie. Oficjalnie powodem była zdrowotna niedyspozycja pierwszego pilota. Pasażerowie opowiadali natomiast o zamieszaniu przed wejściem do kokpitu. Incydent bada FBI.

Airbus A320 leciał ze 135 pasażerami na pokładzie. Był w powietrzu mniej więcej 3,5 godziny, gdy kierujący nim pilot postanowił lądować w Amarillo "z powodu sytuacji medycznej dotyczącej pierwszego pilota" - głosi komunikat JetBlue.

Na szczęście okazało się, że samolotem podróżował, jako pasażer, inny pierwszy pilot. Mężczyzna wszedł do kokpitu przed lądowaniem w Amarillo i przejął obowiązki chorego członka załogi.

Jedna z pasażerek samolotu Heidi Karg relacjonowała telewizji CNN, że jakiś mężczyzna usiłował dostać się do kokpitu. Pilot poprosił, by ktoś uspokoił desperata. Usłyszeliśmy wyraz "bomba". Nie wiedzieliśmy, co się właściwie dzieje - powiedziała Karg. Zdawało się jej, że sprawcą zamieszania był pierwszy pilot, ale nie była tego pewna. Kilku pasażerów przycisnęło awanturnika do podłogi.

Rzeczniczka policji w Amarillo nie skomentowała wydarzenia. Powiedziała jednak, że jej formacja współpracuje w dochodzeniu z FBI.

W lutym zmarł siedzący za sterami pilot czeskiego samolotu

W połowie lutego do podobnego incydentu doszło na trasie Warszawa-Praga. Chwile grozy przeżyli pasażerowie samolotu czeskiej kompanii powietrznej CSA, kiedy w trakcie lotu zmarł siedzący za sterami kapitan. Maszynę na lotnisku w Ruzynie posadził drugi pilot. Jak poinformowała rzeczniczka CSA Hana Hejskova, po lądowaniu na płytę lotniska wezwano pogotowie.