Do groźnego incydentu doszło w ośrodku narciarskim Gudauri w Gruzji. Uszkodzony został wyciąg krzesełkowy. Ludzie spadali z "kanap" lub sami w panice z nich zeskakiwali. "Działy się straszne rzeczy. Przerażające. Kilkanaście rannych osób, dwie zakrwawione, w ciężkim stanie" - opowiadał nam polski dziennikarz Wojciech Szacki, który był na wyciągu w Gudauri w Gruzji.

W pewnym momencie krzesełka zaczęły jechać w odwrotnym kierunku, ze zdecydowanie większą prędkością niż zwykle. Wielu narciarzy zostało dosłownie wystrzelonych w powietrze po dojechaniu na sam dół wyciągu. Część ratowała się ucieczką skacząc z krzesełek kilkadziesiąt metrów przed stacją początkową.

Byliśmy blisko stacji końcowej, kiedy wyciąg się zatrzymał. Po chwili zaczął powoli się cofać, a potem coraz szybciej pędził w dół i po 2-3 minutach znów się zatrzymał - opowiadał Wojciech Szacki w rozmowie z dziennikarką RMF FM Magdaleną Wojtoń. Na ratowników czekaliśmy 1,5 godziny - dodaje.

Według doniesień lokalnych mediów poszkodowanych zostało 10 osób., w tym obywatele Szwecji i Ukrainy.

Mój przyjaciel, który nie zdążył - szczęśliwie - wsiąść na wyciąg, opowiadał potem, co się działo na dolnej stacji - relacjonował nam Wojciech Szacki. Na dole działy się straszne rzeczy. Przerażające. Ci, którzy nie zdążyli wyskoczyć z krzesełka, z dużą siłą uderzali w poprzednie krzesełka. Przynajmniej dwie osoby były w ciężkim stanie, były zakrwawione, nie mogły się ruszać. 

W rozmowie z nami przyznaje, że akcja ratunkowa na miejscu była źle przeprowadzona, chaotyczna. Było mało ratowników, nie wiedzieli co robić, jak udzielać pomocy. Helikopter przyleciał dopiero po godzinie. Musiał ruszyć z Tbilisi.


Nie wiadomo dokładnie, co było przyczyną awarii kolejki. Spekuluje się, że mogło dojść do fluktuacji napięcia lub problemów z hamulcami.

W internecie pojawiły się filmy, na których zarejestrowano bardzo niebezpieczny incydent.

(MKam)