Ponad 10 tysięcy mieszkańców obrzeży greckiej stolicy musiało opuścić swoje domy z powodu szalejących pożarów lasów. Najbardziej zagrożone było willowe osiedle Agios Stefanos. Władze zdecydowały o ewakuacji m.in. pacjentów z dwóch dziecięcych szpitali i mieszkańców domu spokojnej starości.

Nikt nam nie pomógł, nikt się nie pokazał. To wielka szkoda. Udało nam się uratować nasz dom, jednak z tym obok już nic nie dało się zrobić. To wielka strata. Co by było, gdyby tam w środku byli ludzie? - skarżyła się jedna z mieszkanek osiedla na przedmieściach Aten.

Mieszkańcy zagrożonych terenów próbują na wszelkie sposoby chronić swoje domy, polewając je wodą z ogrodowych węży czy prosto z wiader.

O świcie działania wznowiło kilkanaście samolotów gaśniczych i śmigłowców. W walce z ogniem greckich strażaków wspierają dwa samoloty włoskie, samolot francuski i śmigłowiec z Cypru. Trzy kolejne francuskie maszyny mają dołączyć w ciągu dnia.

Ogień strawił już ponad 12 tysięcy hektarów lasów. Strażacy mają problemy z jego opanowaniem z powodu upałów i silnego wiatru. Greckie władze obawiają się, aby nie powtórzyła się sytuacja sprzed dwóch lat. Wtedy w płomieniach zginęło 77 osób.