Przyczyną śmierci Józefa Wesołowskiego był atak serca – podało watykańskie biuro prasowe. Były nuncjusz na Dominikanie oskarżony o pedofilię, zmarł w Watykanie w wieku 67 lat. Sekcję zwłok przeprowadzono na wniosek watykańskiego prokuratora.

Przyczyną śmierci Józefa Wesołowskiego był atak serca – podało watykańskie biuro prasowe. Były nuncjusz na Dominikanie oskarżony o pedofilię, zmarł w Watykanie w wieku 67 lat. Sekcję zwłok przeprowadzono na wniosek watykańskiego prokuratora.
Józef Wesołowski /PAP/Danny Polanco / HANDOUT /PAP/EPA


Watykańskie biuro prasowe podkreśliło, że wyniki sekcji zwłok potwierdziły podawaną od początku hipotezę o naturalnej przyczynie śmierci hierarchy. Były nuncjusz, oskarżony o pedofilię i sądzony przed watykańskim trybunałem karnym, zmarł nagle późnym wieczorem w czwartek za Spiżową Bramą. Jego ciało znaleziono w piątek nad ranem w gmachu Kolegium Penitencjarzy, czyli domu franciszkanów - spowiedników z bazyliki watykańskiej.

Lawina komentarzy

Śmierć Józefa Wesołowskiego jest intensywnie komentowana we włoskich mediach. Dziennik "Corriere della Sera" podkreśla: "Odszedł w milczeniu, przy ogólnym braku zainteresowania, ale jego sprawa obiegła cały świat i wstrząsnęła fundamentami Kościoła".

Gazeta zwraca uwagę na to, że w 2013 roku papież Franciszek wezwał Wesołowskiego do Rzymu dowiedziawszy się o zarzutach pedofilii. Były nuncjusz został następnie aresztowany w Watykanie. To była, stwierdza, "decyzja podjęta bezpośrednio przez papieża Franciszka". To również papież postanowił - dodaje dziennik - że Wesołowski miał być sądzony w Watykanie przez świecki sąd. Jego proces rozpoczął się 11 lipca, ale został natychmiast bezterminowo odroczony, ponieważ oskarżony trafił na oddział intensywnej terapii.

"Zabił go wstyd"

W osobnym komentarzu zamieszczonym na łamach "Corriere della Sera" przypomniano długą karierę dyplomatyczną zmarłego byłego hierarchy, rozpoczętą za pontyfikatu Jana Pawła II. "Polski arcybiskup, którego Wojtyła posłał w świat jako nuncjusza apostolskiego, ciągnął siebie i tych, którzy byli obok niego, w stronę piekła na ziemi" - dodaje autor. W tekście mowa jest także o "chorobie", jak określa gromadzenie materiałów pornografii dziecięcej. Zbiory te, jak się zauważa, były dowodem tego, jak polski duchowny przemieniał się we "włoskiego potwora", który kazał się swym ofiarom nazywać "Giuseppe".

"La Repubblica" pisze, że Wesołowskiego "zabił być może wstyd, umarł prawdopodobnie ze zgryzoty". Przypomina, że Polak był najwyższym rangą przedstawicielem Kościoła sądzonym w Stolicy Apostolskiej. Jego sprawa była bardzo zawstydzająca, ale Watykan - dodaje - chciał zdecydowanie ją rozwiązać.
 
"W Watykanie są tacy, którzy odetchnęli z ulgą, bo teraz sprawa ta nie będzie pojawiać się więcej na pierwszych stronach międzynarodowej prasy" - konstatuje watykanista dziennika.  "Wiadomość o śmierci Wesołowskiego pozostawia bez poczucia sprawiedliwości jego ofiary, a bezkarnymi tych, którzy mu pomagali i go chronili" - podsumowuje.

(mn)