16 żołnierzy tureckich zginęło, a 20 zostało rannych w zasadzce przygotowanej przez kurdyjskich rebeliantów w pobliżu granicy z Irakiem. Około 10 wojskowych uznano za zaginionych.

To pierwsze ofiary śmiertelne od środy, kiedy to parlament w Ankarze zezwolił siłom wojskowym na przekraczanie granicy z Irakiem w ramach walki z kurdyjskimi separatystami Partii Pracujących Kurdystanu.

Premier Turcji Recep Tayyip Erdogan zapowiedział, że jeszcze w dziś odbędzie się nadzwyczajne posiedzenie rządu z udziałem dowódców wojskowych poświęcone walce z terroryzmem. Podejmiemy decyzję, jakie kroki należy teraz podjąć - oświadczył Erdogan.

Natomiast iracki parlament przyjął uchwałę, w której potępił groźbę wojskowej interwencji tureckiej w irackim Kurdystanie.

Prasa turecka informuje, że lotnictwo tureckie rozpoczęło ataki na strefę, w której działają rebelianci. O zbombardowaniu przez armię turecką wiosek kurdyjskich w północnym Iraku poinformowała też iracka straż graniczna. Zdaniem tureckiej armii, w przygranicznych kryjówkach na północy Iraku może ukrywać się do 4 tysięcy kurdyjskich separatystów.

Prezydent USA George W. Bush ocenił, że Turcja nie powinna podejmować transgranicznej akcji zbrojnej w północnym Iraku. Także Komisja Europejska wyraziła nadzieję, że Turcja uszanuje terytorialną integralność Iraku.

Od 1984 r. Partia Pracujących Kurdystanu toczy z tureckimi siłami bezpieczeństwa walkę o autonomię południowo-wschodnich regionów kraju. Konflikt pochłonął dotychczas około 30 tysięcy ofiar śmiertelnych. Turcja uważa, że jej sojusznicy z NATO uczynili zbyt mało, aby pomóc w rozprawie z rebeliantami.

Sojusz Północnoatlantycki uważa PPK za organizację terrorystyczną.