"Idzie załamanie pogody, które rozwinie się w czwartek. Cała droga zejścia jest świetnie widoczna z bazy. Nie ma na niej żadnych śladów życia i tu się już niewiele da zrobić" - mówi w rozmowie z Marcinem Buczkiem reporterem RMF FM Artur Hajzer kierownik programu Polski Himalaizm Zimowy. W środę Adam Bielecki dotarł do bazy (4900 m), natomiast Artur Małek z Pakistańczykiem Karimem Hayyatą zaczęli schodzić z obozu czwartego z wysokości 7200 metrów. Wcześniej pojawiły się doniesienia, że w "czwórce" do rana w czwartek będą czekać na ewentualne zejście dwóch zaginionych himalaistów. Z Maciejem Berbeką i Tomaszem Kowalskim wciąż nie ma kontaktu.


Marcin Buczek: Nie ma możliwości, żeby czekać, bo idzie burza, prawda?

Artur Hajzer: Idzie załamanie pogody, które jakby rozwinie się w czwartek. Cała droga świetnie widoczna z bazy, nie ma na niej żadnych śladów życia i tu się już niewiele da zrobić.

To już trzeba się spodziewać tego najgorszego?

Nadzieja umiera ostatnia, doczekajmy.

Ślad się urywa gdzie? Na przełęczy?

Tomasz Kowalski pozostał na przełęczy, a Maciej Berbeka gdzieś przepadł w zejściu z tej przełęczy.

Tam ślad się urywa?

Tam ślad się urywa.

 Nie ma absolutnie żadnego kontaktu?

Nie ma absolutnie żadnego kontaktu.

Ktoś tutaj na ziemi mógłby zapytać najzwyczajniej: a może po prostu sprzęt się zepsuł?

Jeżeli schodziliby, byłoby ich widać.

Rozumiem, że nie ma innej drogi zejścia? Nie da się..

Wiem, że po drugiej stronie jest przepaść czy urwisko - jakkolwiek byśmy  to nazwali. Inną drogą schodzić z tej góry się nie da.

Dwaj Polacy nadal są uważani za zaginionych?

Uznawani są nadal za zaginionych, tak.

Ktoś będzie wychodził po nich do góry jeszcze?

Nie spodziewam się, żeby ktoś wychodził po nich do góry. Całą droga jest świetnie widoczna. Dopóki będzie widoczność, dopóki da się drogę lustrować, dopóki się tam nie pojawi jakiś ruch, to nikt nie będzie wychodził. Ich los jest po prostu nieznany.

Dzisiaj okazuje się, że zamiast świętować zdobycie szczytu i ogromny sukces...

Dzisiaj mamy gorycz porażki. Wiadomo, że pełnią sukcesu można się cieszyć dopiero po zejściu do bazy. W wypadku tego sportu, każdy miłośnik gór to wie...To jest takie polskie przysłowie, że sukces jest po zejściu, a szczyt to jest połowa drogi. Dzisiaj ten sukces nie nastąpił, mamy gorycz porażki.