Firma Apple wydała specjalne oświadczenie, w którym dała jasno do zrozumienia, że nie śledzi lokalizacji iPhone'ów należących do użytkowników. "Apple nigdy tego nie robiło. Nie ma też żadnych planów, żeby wprowadzić taką aplikację" - czytamy.

Po przeanalizowaniu plików klienci odkryli, że telefon gromadzi informacje o ich lokalizacji. Mając dostęp do urządzenia, można bez problemów odczytać dane i dowiedzieć się, gdzie i kiedy przebywał właściciel telefonu.

Firma Apple próbuje tłumaczyć całe zamieszanie skomplikowanymi kwestiami technicznymi, które związane są z dostarczaniem użytkownikom szybkich i dokładnych informacji przy zachowaniu troski o ich bezpieczeństwo i prywatność.

Część użytkowników dostrzegła jednak, że telefon zbierał dane od kilku miesięcy, a nawet lat. Wciąż nie wiadomo dokładnie, co dzieje się z danymi zapisywanymi w pamięci telefonu. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. To błąd. Robimy wszystko, żeby go usunąć - próbowali tłumaczyć informatycy. Wkrótce firma ma wydać uaktualnienie dla systemu iOS, które ograniczy przechowywanie danych w pamięci telefonu do siedmiu dni.

Ian Fogg, naczelny analityk Forrester Research, powiedział, że to dobrze, że Apple stara się naprawić swój błąd. Zaznaczył jednak, że dane, które wiele osób postanowiło rozszyfrować na swoich komputerach, mogło już trafić w ręce hakerów. Mr Fogg zasugerował, że do czasu rozwiązania problemu użytkownicy powinni po prostu wyłączyć "niewygodną" opcję w telefonie.

Tłumaczenia firmy nie przekonały jednak wszystkich. Widać czarno na białym, że telefon zapisał informacje o lokalizacji użytkowników. Przez przyznanie się do błędu Apple chce jedynie odkupić swoje winy - uważa Ross Anderson z uniwersytetu w Cambridge.