Niespokojnie w niemieckiej Kolonii. Policja użyła armatek wodnych, by rozproszyć demonstrację zorganizowaną przez antyimigrancki, wrogi wobec islamu ruch społeczny Pegida. Wcześniej - według świadków, cytowanych przez Reutera - manifestanci zaczęli rzucać w kierunku policjantów petardami i butelkami z piwem. W starciach ranne zostały dwie osoby. Demonstracja została zorganizowana w reakcji na wydarzenia nocy sylwestrowej, kiedy w Kolonii doszło do wielu napaści seksualnych i rabunkowych na kobiety. Hasłem marszu było zawołanie: "Pegida chroni". Inną manifestację zwołali przeciwnicy wykorzystywania wydarzeń w Kolonii do "rasistowskiej nagonki" na imigrantów. Do zabezpieczenia miasta zaangażowanych zostało 1700 policjantów.

Niespokojnie w niemieckiej Kolonii. Policja użyła armatek wodnych, by rozproszyć demonstrację zorganizowaną przez antyimigrancki, wrogi wobec islamu ruch społeczny Pegida. Wcześniej - według świadków, cytowanych przez Reutera - manifestanci zaczęli rzucać w kierunku policjantów petardami i butelkami z piwem. W starciach ranne zostały dwie osoby. Demonstracja została zorganizowana w reakcji na wydarzenia nocy sylwestrowej, kiedy w Kolonii doszło do wielu napaści seksualnych i rabunkowych na kobiety. Hasłem marszu było zawołanie: "Pegida chroni". Inną manifestację zwołali przeciwnicy wykorzystywania wydarzeń w Kolonii do "rasistowskiej nagonki" na imigrantów. Do zabezpieczenia miasta zaangażowanych zostało 1700 policjantów.
Demonstranci rzucali w kierunku policjantów m.in. petardami /OLIVER BERG /PAP/EPA

Pegida - Patriotyczni Europejczycy przeciwko Islamizacji Zachodu - istnieje od ponad roku. Bastionem ruchu jest Saksonia, gdzie postawy wobec imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki są znacznie bardziej krytyczne niż w zachodniej części Niemiec.

Do demonstracji Pegidy przyłączyli się członkowie skrajnie prawicowego ugrupowania Pro Koeln. Przed marszem informowano, że ma w nim wziąć udział około 1000 ludzi. Jak donosi Reuters, część manifestujących skandowała: Merkel musi odejść. W stronę policji poleciały petardy i butelki z piwem. Służby wezwały demonstrantów do wycofania się w kierunku placu w pobliżu dworca głównego, skąd wyruszył marsz. Kiedy wezwania nie poskutkowały, funkcjonariusze użyli dwóch armatek wodnych, by rozproszyć tłum.

Dwie osoby zostały ranne. Niektórych uczestników marszu zatrzymano.

W południe w Kolonii rozpoczął się również wiec lewicowego sojuszu "Kolonia sprzeciwia się". Jego uczestnicy protestowali przeciwko wykorzystywaniu wypadków w tym mieście do "rasistowskiej nagonki" na imigrantów. Feministki protestowały z kolei przeciwko przemocy seksualnej.

Niemieckie władze skierowały do miasta silne oddziały policji, by zapobiec starciom pomiędzy obydwiema grupami. Atmosfera jest bardzo napięta - przyznawał rzecznik miejscowej policji.

Telewizja publiczna ARD podała natomiast, że doszło do przepychanek między przedstawicielami skrajnej lewicy a skrajnie prawicowymi demonstrantami.

W nocy z 31 grudnia na 1 stycznia grupa ponad tysiąca mężczyzn - według policji, "o wyglądzie wskazującym na pochodzenie z krajów arabskich lub Afryki Północnej" - zebrała się w okolicach dworca głównego w Kolonii i znajdującej się nieopodal katedry. Młodzi mężczyźni obrzucali innych uczestników zabawy pod gołym niebem petardami i butelkami.

Z tłumu wyodrębniały się mniejsze grupy mężczyzn, którzy napastowali kobiety, a następnie je okradali. Grupy napastników liczące po kilkadziesiąt osób otaczały swoje ofiary, uniemożliwiając policji szybką interwencję. Policja przez długi czas nie potrafiła opanować sytuacji.

(edbie)