Ponad 5000 radykalnych zwolenników islamu protestuje w pakistańskim mieście Karachi przeciw amerykańskim planom przeprowadzenia akcji zbrojnej w Afganistanie. Demonstracji przygląda się policja - wzmocnione oddziały stróżów prawa mają nie dopuścić do marszu manifestantów na amerykański konsulat.

Stany Zjednoczone grożą atakiem na Afganistan, jeśli rządzący w nim Talibowie nie wydadzą oskarżanego o zorganizowanie zamachów w amerykańskich miastach Osamy bin Ladena. Tymczasem ekstradycja saudyjskiego terrorysty nie będzie łatwa - Talibowie postawili warunki dotyczące jego wydania. Chodzi o to, by przekazany był on innemu niż USA państwu oraz o międzynarodowe uznanie władzy Talibów w Afganistanie. Jak podała agencja France Presse, Talibowie chcą także niezbitych dowodów, potwierdzających że to bin Laden stał za zamachami na World Trade Center w Nowym Jorku i Pentagon w Waszyngtonie. Takie warunki postawiła ulema, czyli zgromadzenie islamskich duchownych Afganistanu, zajmująca się sprawą bin Ladena. „Cały Afganistan może zostać zniszczony. Nie wydamy naszego gościa, jeśli nie zobaczymy niezbitych dowodów” - powiedział AFP mułła Mohammad Hassan, reprezentujący jedną z afgańskich prowincji. Hassan jest jednym z tysiąca mułłów, którzy mają postanowić o losie bin Ladena. W Islamabadzie jest nasz specjalny wysłannik Jan Mikruta. Posłuchaj jego relacji:

foto RMF

15:25