Amerykański plan ratunkowy nie ratuje indeksów giełdowych. Na świecie znowu czarny poniedziałek dla inwestorów. Notowania spadają na wszystkich parkietach, także na Wall Street.

Na razie jest za wcześnie, by mówić o tym, że uchwalony w piątek plan ratunkowy zaczął działać. Prezydent Bush zapowiadał, że zajmie to od kilku do kilkunastu tygodni. Poza tym, inwestorzy nie wierzą, że rządowa pomoc będzie wystarczającym antidotum na wszystkie gospodarcze bolączki.

Dochodzą także informacje o kłopotach banków w Europie, publikowane są kolejne, niezbyt optymistyczne prognozy. To wszystko wpływa na bardzo ponure nastroje na giełdach i na zmienność indeksów, które jednego dnia pną się do góry, a następnego gwałtownie spadają. Taka huśtawka na Wall Street ma trwać nawet kilka miesięcy.

Spadały też akcje polskich firm. Co będzie dalej? Trudno przewidzieć, (…) teraz powinni się chyba wypowiadać nie finansiści, nie ekonomiści, a psycholodzy - mówi analityk Adam Ruciński:

To co się dzieje, psycholog nazwałby atakiem paniki. Pikują nie tylko ceny akcji, ale też ropy i innych surowców, a także słabsze waluty, w tym złoty. Austriacka firma, zajmująca się przerobem złota, ujawnia, że zwiększa produkcję. A złoto i obligacje rządowe to tradycyjne lokaty na ciężkie czasy. Jednak są też optymiści, którzy mówią, że teraz może być już tylko lepiej.