Ambasador USA w Ankarze John Bass stanowczo odrzucił pojawiające się w tureckich mediach i oficjalnych wypowiedziach sugestie, że Stany Zjednoczone były w jakiś sposób powiązane z próbą zamachu stanu w Turcji. Według najnowszego bilansu w wyniku próby puczu zginęły 232 osoby.

Ambasador USA w Ankarze John Bass stanowczo odrzucił pojawiające się w tureckich mediach i oficjalnych wypowiedziach sugestie, że Stany Zjednoczone były w jakiś sposób powiązane z próbą zamachu stanu w Turcji. Według najnowszego bilansu w wyniku próby puczu zginęły 232 osoby.
Barack Obama /MICHAEL REYNOLDS /PAP/EPA

To kategorycznie nieprawda. Takie spekulacje są szkodliwe dla trwającej od dekad przyjaźni między naszymi dwoma wielkimi narodami - napisał ambasador w oświadczeniu opublikowanym na stronach internetowych ambasady w Ankarze. Odrzucam narrację, która sugeruje, że Stany Zjednoczone usiłują podważyć tureckie bezpieczeństwo.

Przypomniał, że prezydent Barack Obama był pierwszym ze światowych liderów, który na wieść o próbie przewrotu poparł demokratycznie wybrane władze Turcji. Podkreślał, że Turcja pozostaje sojusznikiem USA i chwalił tureckie społeczeństwo, które stanęło w obronie demokratycznych instytucji.

Dyplomata odniósł się też do zapowiadanej przez Turcję prośby o ekstradycję kaznodziei Fethullaha Gulena, oskarżanego przez władze w Ankarze o to, że stał za przewrotem.

Stany Zjednoczone są gotowe pomóc tureckim władzom w przeprowadzeniu śledztwa na temat próby zamachu. Jeśli Turcja zdecyduje się na przedstawienie wniosku o ekstradycję jakiejkolwiek osoby legalnie przebywającej w Stanach Zjednoczonych, zostanie on rozważony zgodnie z turecko-amerykańskim porozumieniem o ekstradycji -
napisał ambasador. Zaznaczył jednocześnie, że porozumienie to przewiduje konkretne wymogi prawne, które muszą być spełnione w przypadku wydania osoby przez USA. Zaoferował pełną współpracę przedstawicieli amerykańskiego rządu, w tym ministerstwa sprawiedliwości, w zbadaniu ewentualnych dowodów przeciwko Gulenowi.

Wicepremier Mehmet Simsek powiedział w telewizji Kanal 7, że Turcja oczekuje od USA "mocnego poparcia" dla wniosku o ekstradycję Gulena, kiedy przedstawi dowody przeciwko niemu.

Zapewnił jednocześnie, że Turcja nie chce zaszkodzić relacjom z USA - ponieważ nawet jeśli czasem pojawiają się nieporozumienia, to Ankara i Waszyngton pozostają sojusznikami. O tym, że stosunki turecko-amerykańskie mogą ucierpieć, jeśli Gulen nie zostanie wydany, mówił wcześniej premier Binali Yildirim.

Bylibyśmy rozczarowani, gdyby nasi (amerykańscy) przyjaciele oczekiwali od nas przedstawienia dowodów, kiedy członkowie zabójczej organizacji kierowanej przez tego człowieka próbują rujnować (turecki) rząd - oświadczył premier.

Żyjący na dobrowolnym wygnaniu w USA Gulen to niegdysiejszy sojusznik, a obecnie wróg numer 1 prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana, który oskarża go o budowanie w instytucjach państwa, w tym w wojsku, "struktur równoległych" dążących do przejęcia władzy. Taką próbę - zdaniem Erdogana - miała w nocy z piątku na sobotę podjąć "klika" żołnierzy i oficerów będących zwolennikami Gulena.

(mal)