Syryjska armia w dalszym ciągu intensywnie bombarduje położone na północy kraju miasto Aleppo, uważane za bastion rebeliantów walczących z reżimem Baszara el-Asada. Walki toczą się głównie w centrum miasta i w dzielnicach na wschodzie i zachodzie.

Przedstawiciele rebeliantów twierdzą, że starcia w Aleppo, gospodarczej stolicy Syrii, przenoszą się w nowe rejony. Mimo intensywnych bombardowań i użycia przez siły rządowe myśliwców, śmigłowców i artylerii, rebelianci od dwóch tygodni stawiają opór.

W dzień po ucieczce syryjskiego premiera Rijada Hidżaba, najwyższego funkcjonariusza reżimu, który przeszedł na stronę opozycji, do Syrii udał się przedstawiciel duchowego przywódcy Iranu ajatollaha Alego Chameneia, Said Dżalili. Przed przyjazdem do syryjskiej stolicy oświadczył w Bejrucie, że jedyne akceptowalne rozwiązanie konfliktu w Syrii należy "znaleźć w zgodzie z zasadami demokracji, a nie wysyłając broń i przelewając krew". Teheran, który jest głównym sojusznikiem Damaszku, oskarża USA, Arabię Saudyjską, Katar i Turcję o udzielanie pomocy rebeliantom w dążeniach do obalenia reżimu. Rebelianci i Waszyngton zarzucają natomiast Iranowi militarne wspieranie reżimu Asada.

Tymczasem tureckie MSZ poinformowało, że w nocy do Turcji przedostał się kolejny syryjski generał. Znalazł się on w grupie ponad 1,3 tys. uchodźców, którzy opuścili Syrię w obawie przed przemocą. Generałowi towarzyszyło 11 oficerów.

W sumie w Turcji jest już 47,5 tys. syryjskich uchodźców - podało na Twitterze tureckie MSZ. "Te liczby, którym towarzyszą dane o wielu ludziach szukających schronienia w innych krajach, świadczą o tym, jak straszna jest sytuacja w Syrii" - oceniło MSZ.

Tureckie władze obawiają się możliwej fali uchodźców z Aleppo podczas, gdy siły Asada nasilają ofensywę w tym syryjskim mieście, położonym ok. 50 km od granicy z Turcją.