"Rosyjski naród nie zaakceptował pieriestrojki, każdy Rosjanin jest po trosze Putinem" - mówiła w Warszawie Swietłana Aleksijewicz. Znana białoruska reportażystka jest autorką książki "Czasy secondhand", w której próbuje opisać zjawisko "człowieka sowieckiego" w 20 lat po upadku ZSRR.

"Czasy secondhand" nominowane są do Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za reportaż literacki. Rozstrzygnięcie konkursu odbędzie się we czwartek w Warszawie. Aleksijewicz, uważana za jedną z najciekawszych współczesnych reporterek, wymieniana wśród kandydatów do literackiego Nobla, otrzymała już Nagrodę im. R. Kapuścińskiego za reportaż literacki w 2011 r. za książkę "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety", w której spisała wspomnienia żołnierek z Armii Czerwonej. W "Czasach secondhand" rozmawiała z Rosjanami o życiu po pieriestrojce.

Komunizm miał szalony plan - zmienić starego człowieka, starotestamentowego Adama. I to się udało. Może ta jedna jedyna rzecz mu się udała. Przez 70 z górą lat w laboratorium marksizmu-leninizmu wyhodowano odrębny gatunek - homo soveticus. Jedni uważają go za postać tragiczną, inni u nas mówią o nim pogardliwie "sowek". Wydaje mi się, że znam tego człowieka, że jest mi bliski, że jestem jego sąsiadką, przeżyłam wiele lat tuż koło niego. Ten człowiek to ja - pisze Aleksijewicz w "Czasach secondhand".

"Naród rosyjski nie zaakceptował pieriestrojki"

Rosjanie boją się mówić otwarcie, są nieufni. Przeraża mnie, gdy w rozmowie z matką poległego rosyjskiego żołnierza słyszę, że ona nie przyzna, że syn zginął w Donbasie. Jeżeli powie coś takiego, to władze nie wypłacą jej odszkodowania, a ona ma jeszcze córkę i chce jej kupić mieszkanie. Ale to jest nie tylko strach. Okazuje się, że dwie dekady temu to elity chciały pieriestrojki, popierały Gorbaczowa. Naród wtedy milczał. A teraz, kiedy Putin rządzi, okazało się, że naród wcale nie wybiera demokratycznej przyszłości, tylko tęskni za sowiecką przeszłością. Naród rosyjski nie zaakceptował pieriestrojki - to dla mnie najbardziej wstrząsające odkrycie ostatnich lat - mówiła Aleksijewicz na środowym spotkaniu z czytelnikami w Warszawie.

Chowani w kulcie wojny. "Najważniejsze, by kraj był naszpikowany rakietami"

To, co rosyjskie media mówią o wojnie w Donbasie, jest potwornie zakłamane, woła o pomstę do nieba, ale prawdziwy problem jest nie w mediach, tylko w fakcie, że rosyjski naród chce słuchać tych kłamstw. Problemem jest nie tyle Putin sam w sobie, tylko fakt, że każdy Rosjanin jest po trosze Putinem. Czerwone imperium odeszło, ale sowiecki człowiek pozostał. W rosyjskim społeczeństwie mamy do czynienia z ruskim człowiekiem, który od ponad stu lat chowany jest w kulcie wojny. Tu nigdy nie było dostatku, nigdy nie było ważne, aby zwykły człowiek mógł dobrze żyć. O wiele ważniejsze było, żeby kraj był wielki i naszpikowany rakietami. Człowiek sowiecki był przez kilkadziesiąt dekad okłamywany, a potem, po pieriestrojce, systematycznie okradany. Dlatego to bardzo bezwzględny i agresywny typ człowieka - uważa Aleksijewicz.

Aleksijewicz, opisując "sowieckiego człowieka", nie porywa się na przedstawienie mechanizmów historii i polityki, skupia się na przeżyciach jednostek. Materiały do książki zbierała ponad 20 lat. Udało jej się zebrać ponad 60 opowieści, z których wyłania się obraz ogromnego cierpienia, poświęcenia i manipulacji dokonywanych przez dekady na wszystkich społecznościach i narodowościach pod władzą radzieckich komunistów. Nie ma w tym zbiorze opowieści rodzinnej, w której nie pojawiałyby się więzienia i łagry. Aleksijewicz zauważa, jak często w wypowiedziach jej rozmówców pojawiają się słowa "strzelać", "rozstrzelać", "zlikwidować", "wyeliminować", "aresztowanie", "10 lat bez prawa korespondencji".

Komunizmu zabrakło, znaleźli się w ideowej próżni

Co zadziwiające, wszystkie opowieści łączy jeden motyw - rozmówcy Aleksijewicz, choć oni sami i ich rodziny doświadczyły tak wiele zła i cierpienia, nadal wierzą w komunizm, uważają go za ustrój sprawiedliwy i piękną ideę. Tak ich wychowywano od dzieciństwa, a kiedy komunizmu zabrakło, znaleźli się w ideowej próżni, którą odbierają bardzo boleśnie. Kapitalizm jest zaprzeczeniem wartości, w które wierzyli przez całe życie. Rozmówców Aleksijewicz brzydzi pogoń za pieniądzem, rozbuchana konsumpcja, gloryfikacja mieszczańskich wartości. Nie dane im było zresztą zaznać poprawy warunków materialnych po upadku imperium. Przeciwnie, najczęściej żyją jeszcze biedniej niż kiedyś, ale swoją biedę odbierają boleśniej przez porównanie z tymi, którym w nowym systemie się udało. W rozmowach powtarza się opinia, że dawny system, w którym wszyscy mieli bardzo niewiele, był sprawiedliwszy.

"Wszyscy przypisują sobie rolę ofiar"

Aleksijewicz zauważa, że przez ostatnie dwie dekady społeczeństwa krajów postsowieckich doświadczyły czegoś, czego nie znały od niemal stulecia - ideałem stało się zwyczajne życie. Czegoś takiego nigdy w Rosji nie było, nie zna tego nawet rosyjska literatura. Właściwie to jesteśmy ludźmi wojny. Albo braliśmy w niej udział, albo się do niej szykowaliśmy. To dlatego mamy psychikę żołnierzy. W czasie pokoju też wszystko odbywało się zgodnie z wojskowym rytuałem. Dudniły werble, powiewał sztandar, serce wyrywało się z piersi. Człowiek nie dostrzegał tego, że jest niewolnikiem, kochał nawet tę swoją niewolę - pisze dziennikarka.

Po pierestrojce otwarto radzieckie archiwa i wiedza o zbrodniach i ofiarach komunizmu stała się powszechnie dostępna. Miało to być doświadczenie oczyszczające, dano ludziom długo ukrywaną prawdę. Z opowieści zebranych przez Aleksijewicz wynika, że niewiele to zmieniło. Wiedza o zbrodniach systemu była powszechna i wcześniej, choć rzadko o tym rozmawiano. Po otwarciu archiwów stało się natomiast jasne, że istniała ogromna rzesza ludzi, którzy byli sprawcami sowieckich represji, a potem ich ofiarami lub odwrotnie. Donosicielstwo było powszechne. Bardzo niewielu może z czystym sumieniem powiedzieć o sobie, że nie przyłożyli ręki do zbrodni minionego systemu. Teraz, jak pisze Aleksijewicz, wszyscy przypisują sobie rolę ofiar.

Stalin znów bohaterem młodych. Wraca moda na to, co radzieckie

Jeden z rozmówców Aleksijewicz, wykładowca uniwersytecki zauważa, że w Rosji o ZSRR myśli się z coraz większym sentymentem: Połowa młodych ludzi między 19. a 30. rokiem życia uważa Stalina za największego polityka. Znowu "w modzie jest wszystko, co radzieckie". Na przykład radzieckie kawiarnie o radzieckich nazwach, z radzieckimi daniami w karcie. (...) Odradzają się stare idee: wielkiego imperium, żelaznej ręki, własnej, odrębnej drogi Rosji. Przywrócono hymn radziecki, istnieje Komsomoł, tyle, że nazywa się Nasi; jest i partia władzy, kopiująca partię komunistyczną. Prezydent ma absolutną władzę sekretarza generalnego....

Swietłana Aleksijewicz urodziła się w 1948 r. w Stanisławowie, później z rodziną przeniosła się na Białoruś. Pracowała jako wychowawczyni w internacie, nauczycielka, dziennikarka. Pisze o pomijanej i wypieranej historii Rosji: katastrofie w Czarnobylu, radzieckiej interwencji w Afganistanie, udziale kobiet w drugiej wojnie św., wojennych losach dzieci, codziennym życiu po upadku komunizmu. Książka "Czasy secondhand" ukazała się nakładem wydawnictwa Czarne. Patronat medialny nad Nagrodą im. Ryszarda Kapuścińskiego za reportaż literacki ma w tym roku Polska Agencja Prasowa.

(mal)