We Francji coraz większy niepokój budzą pigułki antykoncepcyjne tzw. trzeciej generacji. Tamtejsza Państwowa Agencja Bezpieczeństwa Leków apeluje do lekarzy, by jak najszybciej ograniczyli przepisywanie ich kobietom.

Według Państwowej Agencji Bezpieczeństwa Leków (ANSM) chodzi o pigułki, które zawierają preparaty hormonalne o nazwach dezogestrel i gestoden. Znajdują się one na rynku od lat 90. i - w porównaniu do pigułek starszego typu - rzadziej powodują one tycie i mdłości. Zwiększają jednak dwukrotnie ryzyko zatorów, wylewów krwi do mózgu i zawałów serca.

Ponad trzydzieści Francuzek, które padły ofiarami tych problemów zdrowotnych, zapowiedziało wniesienie skarg sądowych przeciwko producentom oraz przeciwko samej ANSM - za to, że nie wycofała tych specyfików z rynku. Część skarżących cierpi na częściowy paraliż ciała i inne poważne powikłania. 25-letnia Marion Larat, która ma sparaliżowaną prawą dłoń, przeszła już dziewięć operacji i zaczęła cierpieć na epilepsję - wniosła już skargę do sądu w ubiegłym miesiącu.

Apel resortu zdrowia do lekarzy


Minister zdrowia Marisol Touraine zaleca lekarzom, by zaczęli znowu przepisywać pigułki antykoncepcyjne starszego typu - to znaczy drugiej generacji. Apel o powrót do zażywania tych ostatnich skierował również do samych pacjentek szef Wydziału Antykoncepcji ANSM, profesor Joseph Emmerich, który w wywiadzie dla francuskiej stacji radiowej "France Info" zasugerował, iż zwiększone ryzyko dla zdrowia stanowią również najnowsze pigułki czwartej generacji, zawierające m.in. drospirenon.

Emmerich poradził jednak kobietom, by nie wpadały w panikę i nie przerywały w nagły sposób zażywania pigułek antykoncepcyjnych trzeciej i czwartej generacji bez konsultacji z lekarzem. Według francuskiej Wysokiej Władzy d/s Zdrowia (HAS) - niezależnej instytucji publicznej, która ma ułatwiać obywatelom dostęp do skutecznych metod leczenia - wspomniane wcześniej groźne powikłania dotyczą statystycznie czterech pacjentek zażywających te pigułki na dziesięć tysięcy. Nadsekwańskie media zauważają jednak, że leki te przyjmuje ponad dwa miliony Francuzek, a wiec zagrożonych może być blisko tysiąc spośród nich.