Bojownicy Al-Kaidy zagrozili, że "ukarzą" władze Birmy za "zbrodnie" przeciwko muzułmańskiej mniejszości Rohingja. Ok. 370 tys. Rohingjów uciekło w ostatnich tygodniach z Birmy z powodu kontrofensywy tamtejszego wojska po atakach rebeliantów.

Dżihadystyczna organizacja, odpowiedzialna m.in. za ataki terrorystyczne w USA w 2001 roku, w wydanym oświadczeniu zaapelowała do muzułmanów na całym świecie, by okazali swym współwyznawcom pomoc oraz zapewnili im broń i "wsparcie militarne".

"Barbarzyńskie traktowanie naszych muzułmańskich braci (...) nie zostanie bez kary. Rząd Birmy zakosztuje tego, czego doświadczają nasi bracia" - wynika z oświadczenia, o którym poinformowała grupa SITE monitorująca działania islamistów w internecie.

"Wzywamy wszystkich braci mudżahidów (bojowników dżihadu - red.) w Bangladeszu, Indiach, Pakistanie i na Filipinach, by wyruszyli do Birmy i pomogli swym muzułmańskim braciom oraz by poczynili konieczne przygotowania, takie jak udział w szkoleniach, by przeciwstawić się uciskowi" - oznajmiła Al-Kaida.

Walki między siłami rządowymi a rebeliantami z mniejszości Rohingja toczą się na północnym zachodzie Birmy w stanie Rakhine (dawniej Arakan) od 25 sierpnia, gdy rebelianci z Armii Zbawienia Arakan Rohingja (ARSA) zaatakowali ok. 30 policyjnych punktów kontrolnych, przejścia graniczne oraz bazę wojskową w Rakhine.

Birmańska armia rozpoczęła kontrofensywę, którą prowadzi przeciw "terrorystom" w celu "zaprowadzenia pokoju i przywrócenia stabilności". Rząd w Rangunie ostrzegł przed zamachami bombowymi w miastach, a apel Al-Kaidy najprawdopodobniej tylko podsyci te obawy - zauważa Reuters. ONZ nazwał kontrofensywę "czystkami etnicznymi".

Według szacunków ONZ śmierć w walkach mogło ponieść ponad tysiąc osób, w tym głównie Rohingjów. Ci, którym udało się uciec z Birmy do Bangladeszu, utrzymują, że wojsko pali ich wioski i zabija, próbując w ten sposób wypędzić ich z kraju.

(j.)