Namiot w obozie trzecim, na wysokości około 5700 metrów, dostrzeżono z pokładu śmigłowca, który wysłano w rejon Nanga Parbat w poszukiwaniu dwóch himalaistów - Daniele Nardiego i Toma Ballarda. Od niedzieli nie ma kontaktu z Włochem i Brytyjczykiem, którzy tej zimy próbują zdobyć ten ośmiotysięcznik nową drogą. Helikopter wysłano o poranku i wykonał on dwa loty rozpoznawcze. Pozwoliła na to utrzymująca się w czwartek dobra pogoda. Akcja ma zostać wznowiona w piątek. Jak poinformowali współpracownicy Daniele Nardiego, do bazy pod K2 mają polecieć dwa śmigłowce, by zabrać stamtąd członków wyprawy Wasilija Piwcowa, którzy zgłosili chęć wzięcia udziału w akcji ratunkowej na Nanga Parbat.

Informację o rozpoczęciu poszukiwań potwierdził wcześnie rano włoski ambasador w Islamabadzie Stefano Pontecorvo. Uzyskał on zgodę na użycie śmigłowca od pakistańskich sił powietrznych. Od czasu ostatniego kontaktu z Nardim i Ballardem przez trzy dni trwały mocne opady śniegu - powiedział Pontecorvo agencji Reutera. Liczymy na możliwie najlepszy finał - dodał.

Na pokładzie znaleźli się jeden z pierwszych zimowych zdobywców Nanga Parbat z 2016 roku Ali Sadpara oraz dwóch innych pakistańskich wspinaczy. Helikopter zabrał ich ze Skardu. Lot pod Nanga Parbat to około 40 minut.

"Działanie mogłoby być niebezpieczne"

Jak podali współpracownicy Nardiego, pierwszy z lotów rozpoznawczych nie przyniósł żadnych efektów. Helikopter przeleciał nad tzw. Żebrem Mummery'ego, którym wspinali się himalaiści, ale nie zauważono ich śladu. Śmigłowiec wrócił na lądowisko, by uzupełnić paliwo, a później wykonał drugi lot. Tym razem Ali Sadpara przekazał, że na polu śnieżnym zauważono namiot na wysokości obozu trzeciego założonego przez Nardiego i Ballarda. Dostrzeżono także w tym rejonie ślady lawiny. To oznacza, że działanie w tym miejscu mogłoby być niebezpieczne - przekazał.

Analizowane będą teraz zdjęcia wykonane z pokładu śmigłowca. Maszyna po południu wróciła do swojej bazy z powodu zapadającego zmroku. Jak później przekazali współpracownicy Nardiego na oficjalnym profilu himalaisty na Facebooku, w piątek do bazy pod K2 polecieć mają dwa śmigłowce, by zabrać stamtąd czterech uczestników wyprawy kierowanej przez Wasilija Piwcowa. Zgłosili oni chęć włączenia się w akcję poszukiwawczą. Maszyna ma ich przetransportować jak najbliżej obozu 3 na Nanga Parbat. Wszystko zależy jednak od pogody.  

Ewentualny lot do bazy pod K2 stał pod znakiem zapytania ze względu na to, że leży ona w strefie kontrolowanego ruchu lotniczego znajdującego się pod jurysdykcją wojskową, a wszystkie tego typu strefy zostały zamknięte. Ma to związek z napięciem na linii Pakistan - Indie i eskalacją sporu o Kaszmir.

Ekipy na K2 w gotowości

Gotowość do wsparcia akcji zgłosili uczestnicy obu ekspedycji na K2. Wyprawa kierowana przez Wasilija Piwcowa oficjalnie zadeklarowała możliwe skierowanie pod Nanga Parbat czterech himalaistów i przygotowała się do odlotu. Gotowość przedstawił też Bask Alex Txikon - lider międzynarodowej wyprawy, w której udział bierze m.in. białostoczanin Paweł Dunaj. 

Próba zimowego zdobycia Nanga Parbat nową drogą

Włoch i Brytyjczyk rozpoczęli wyprawę na Nanga Parbat pod koniec grudnia. Mimo utrzymujących się przez kilka tygodni silnych opadów śniegu i fatalnej pogody, nie zrezygnowali ze wspinaczki i w ostatnich dniach najpierw postawili obóz czwarty na wysokości 6000 metrów, a później dotarli na 6300 metrów.

Opracowanie: