Tragarze wysokościowi, którzy wyruszyli na poszukiwania himalaisty Olka Ostrowskiego na Gasherbrumie II, nie natrafili na żaden ślad Polaka - dowiedział się reporter RMF FM Maciej Pałahicki. Ostrowski zaginął w sobotę podczas zjazdu na nartach po nieudanej próbie zdobycia szczytu ośmiotysięcznika. Dzisiaj - jak powiedziała naszemu reporterowi Kinga Baranowska, która z bazy koordynuje akcję poszukiwawczą - ma zostać wydany oficjalny komunikat.

Jak donosi Maciej Pałahicki, tragarze wysokościowi, którzy poszukiwania prowadzili w niedzielę, wrócili w nocy do bazy pod Gasherbrumami. Niestety jeden z pakistańskich portali górskich doniósł, że nie udało im się natrafić na żaden ślad polskiego himalaisty.

W tej chwili do akcji poszukiwawczej włączają się prawdopodobnie Andrzej Bargiel i Dariusz Załuski, którzy wieczorem dotarli w rejon poszukiwań z bazy pod Broad Peakiem. Bargiel w sobotę dokonał pierwszego w historii zjazdu ze szczytu tego ośmiotysięcznika. Kiedy jednak pojawiła się informacja o zaginięciu Ostrowskiego, niemal natychmiast, mimo zmęczenia, wyruszył wraz z Załuskim pod Gasherbrum, by pomóc w poszukiwaniach.

Olek Ostrowski zaginął podczas zjazdu na nartach z Gasherbruma II między obozem drugim i pierwszym. Według przypuszczeń, mógł wpaść do szczeliny. Jak jednak powiedział RMF FM himalaista Leszek Cichy, nie można wykluczyć także innych scenariuszy. On mógł wybrać inną trasę zjazdu. I jeżeli nie ma śladów, to może być trudno odkryć dokładne miejsce - podkreślił.

"Teren jest tam niebezpieczny, zjazd tam na nartach jest ekstremalnym wyczynem"

Gasherbrum II (8035 m) to najniższy ośmiotysięcznik Karakorum, znajdujący się na granicy Pakistanu i Chin. Jak podał portal wspinanie.pl, Olek Ostrowski i Piotr Śnigórski działali na górze od początku lipca. Wspinali się drogą normalną, czyli drogą pierwszych zdobywców góry od strony pakistańskiej, południowo-zachodnim żebrem. Ich celem było dokonanie pierwszego polskiego zjazdu na nartach z tego ośmiotysięcznika.

Polacy zjeżdżali obok tzw. drogi normalnej. Teren jest tam niebezpieczny, uszczeliniony, wiszą seraki, zjazd tam na nartach jest ekstremalnym wyczynem - powiedział dziennikarzowi RMF FM Michałowi Rodakowi Jerzy Natkański, dyrektor Fundacji Wspierania Alpinizmu Polskiego im. Jerzego Kukuczki.

Jak poinformował portal wspinanie.pl, atak szczytowy, prowadzony bez wsparcia przewodników wysokogórskich i dodatkowego tlenu, Ostrowski i Śnigórski rozpoczęli 21 lipca. Po dwóch dniach dotarli do obozu III, a 24 lipca podjęli próbę wejścia na szczyt. Po 12-godzinnej wspinaczce w głębokim śniegu musieli jednak zawrócić z wysokości około 7600 m.

Później zespół zdecydował o wycofywaniu się do niższych obozów na nartach. Do bazy dotarł tylko Śnigórski. Ostrowski zaginął podczas zjazdu z obozu drugiego do "jedynki".

Olek Ostrowski pochodzi z Wetliny, jest ratownikiem Grupy Bieszczadzkiej GOPR, członkiem KW Kraków. W ubiegłym roku jako pierwszy Polak w historii zjechał na nartach z Czo Oju (8201 m). Piotr Śnigórski urodził się w Krośnie, a obecnie mieszka w Krakowie. Jego pasją jest m.in. fotografowanie.

Ostrowski dla RMF FM: Gasherbrum II jest dobrym narciarskim celem

Czemu Gasherbrum? Bo wspólnie z tymi ludźmi, z którymi jeżdżę na różne wyprawy narciarskie, łączymy zawsze przygodę narciarską z przygodą podróżowania, poznawania nowego. Nowe pasmo górskie, które też zawsze mocno działało na moją wyobraźnię. Cztery ośmiotysięczniki... K2 - góra legenda, Gasherbrumy, po drodze Trango Tower, Masherbrumy... Samo dotarcie tam i bycie w okolicy tych gór to już jest wielkie przeżycie. To jeden duży plus. A poza tym Gasherbrum II jest dobrym narciarskim celem, bo tych trudności technicznych, takich stricte wspinaczkowych, tam również nie ma. Jest ciut trudniej niż na Czo Oju, ale ten zjazd jest logiczny i rzeczywiście narty mocno się tam przydadzą, przyspieszą całą akcję górską i na pewno powrót ze szczytu, jeśli się uda.

Przeczytajcie rozmowę, jaką przed wyprawą w Karakorum przeprowadził z Olkiem Ostrowskim dziennikarz RMF FM Michał Rodak.


(edbie)