O tym, jak trudno jest walczyć w Afganistanie Stany Zjednoczone przekonały się podejmując próbę pomocy jednemu z liderów afgańskiej opozycji, Abdulowi Haquowi, w wyrwaniu się z okrążenia Talibów - potwierdził sekretarz obrony Donald Rumsfeld. Nie była to jednak pomoc sił zbrojnych ale wywiadu.

Pogłoski, że CIA uczestniczyła w przygotowaniu misji Haqa nie zostały potwierdzone. Jak donosi tygodnik „Newsweek” amerykański wywiad odmówił dostarczenia broni, śmigłowca i radiostacji, czego domagał się Haq. CIA proponowała telefon satelitarny, ale Afgańczyk miał już własny aparat. Źródła rządowe, na które powołuje się tygodnik, twierdzą, że Agencja podchodziła do Haqa z rezerwą – uważała go za człowieka raczej działającego na własną rękę. CIA zaalarmowana informacją, że Haq dostał się w pułapkę, wysłała samolot szpiegowski Predator, uzbrojony w rakiety przeciczołgowe. Maszyna zaatakowała konwój Talibów, co jednak na niewiele się zdało. Haq został złapany i stracony.

„Newsweek” podkreśla, że wywiad wciąż nie potrafi odnaleźć się w afgańskiej rzeczywistości. Nie odniósł nawet sukcesu w próbach przekupienia przywódców plemion pusztuńskich do przejścia na stronę opozycji. Tymczasem sekretarz obrony USA Donald Rumsfeld naciska na dowództwo operacji w Afganistanie, by przedstawiło propozycje bardziej zdecydowanych działań. Pod uwagę brane jest m.in. silne uderzenie sił specjalnych przeciw liderom Talibanu.

11:00