Stan zdrowia 78-letniego Jacquesa Chiraca nie pozwala mu na stawienie się w paryskim sądzie - poinformowali obrońcy byłego prezydenta Francji. W poniedziałek wznowiony zostanie proces w sprawie korupcji w paryskim ratuszu w latach 90. Chiracowi grozi teoretycznie aż do 10 lat więzienia i 150 tys. euro grzywny.

Wczoraj adwokaci na prośbę swojego klienta wysłali do sądu list Chiraca z "załączoną dokumentacją medyczną".

Były prezydent informuje w nim, że chciałby, aby jego proces odbył się w terminie. Wyraził też gotowość wzięcia na siebie odpowiedzialności, nawet jeśli nie będzie w stanie uczestniczyć w przesłuchaniach. Zwrócił się więc do adwokatów, by go reprezentowali i przemawiali w jego imieniu - napisali obrońcy byłego szefa państwa.

W marcu proces wstrzymano z powodu wątpliwości formalnych. Dwa miesiące później sąd kasacyjny zdecydował, że proces zostanie wznowiony 5 września i zakończy się najprawdopodobniej 23 września.

Po raz pierwszy w historii Francji były prezydent staje przed sądem w charakterze oskarżonego w sprawie karnej.

Dawny szef państwa odpowiada przed sądem za to, że w latach 1992-1995, gdy był merem Paryża, miał fikcyjnie zatrudniać w sumie blisko 30 pracowników, w tym członków swojej byłej partii Zgromadzenie na rzecz Republiki (RPR) i ich rodziny.

Według zeznań świadków, niektórzy z zatrudnionych członków rodzin kolegów partyjnych Chiraca nigdy nie pojawili się w siedzibie ratusza ani nie wykonali żadnej pracy na rzecz miasta. Z kolei inni działacze RPR piastujący stanowiska na mocy decyzji Chiraca mieli wykorzystywać miejskie fundusze do opłacania swoich partyjnych asystentów.

Były prezydent odpiera zarzuty. Twierdzi, że wszystkie zatrudnione przez niego osoby wykonywały swoje obowiązki, nie ma więc mowy o malwersacji.

Sędziowie przez wiele lat bezskutecznie próbowali pociągnąć Chiraca do odpowiedzialności w związku z różnymi skandalami korupcyjnymi. Chronił go immunitet, który wygasł jednak w 2007 roku, kiedy po 12 latach Chirac przestał być prezydentem Francji.