​80 lat temu Józef Stalin rozpoczął wielki terror. Ta hekatomba wśród obywateli Związku Radzieckiego pochłonęła blisko półtora miliona ludzkich istnień. 30 lipca został podpisany dekret numer 00477, który pozwalał NKWD na rozstrzeliwanie wrogów narodu.

W Polsce niewiele osób wie, że wielki terror Stalina zaczął się od rozwiązania kwestii polskiej. Polaków mieszkających w ZSRR oskarżano o szpiegostwo. Ponad 100 tysięcy z nich zamordowano.

Czekiści otrzymali wówczas polecenie likwidacji "antysowieckich elementów". Na początku Nikołaj Jeżow, szef NKWD, ludowy komisarz bezpieczeństwa państwowego proponował, by represjom poddać 269 tysięcy ludzi, z czego 76 tysięcy rozstrzelać.

Rzeczywistość była bardziej brutalna niż polecenia szefa NKWD nazywanego "krwawym karłem". Aresztowano ponad półtora miliona ludzi. Trojka, czyli atrapa sądów złożona z 3 funkcjonariuszy NKWD, uznała za winnych antysowieckiej działalności ponad milion trzysta tysięcy aresztowanych. Prawie 700 tysięcy zostało zamordowanych, pozostali trafili do łagrów. Sowieckie łagry były wzorem dla Adolfa Hitlera podczas tworzenia obozów koncentracyjnych.

Stalin zlikwidował wówczas także wierchuszkę Armii Czerwonej, której dowódców, jak np. Michaiła Tuchaczewskiego, oskarżono o szpiegostwo i zabito. Represjom podlegały także rodziny rzekomych zdrajców i antysowieckich działaczy.

Rodziny trafiały do łagrów, a dzieci do domów dziecka. W czasie rządów Stalina, już po wojnie, do obozu wysłano nawet żonę Wiaczesława Mołotowa, wiernego współpracownika Stalina - Polinę Żemczużynę, Żydówkę. Oskarżono ja o popieranie Izraela.

Mołotow nie mrugnął okiem i dalej służył dyktatorowi. Stalin praktycznie do końca swojego życia prowadził represje. Żemczużyna, uwolniona tuż po śmierci Stalina w 1953 roku, do końca pozostała jego zwolenniczką.

(łł)