Dwie osoby zginęły, a 22 są zaginione w wyniku powodzi na północy Włoch - podały w sobotę lokalne władze. Najtrudniejsza sytuacja po rekordowych ulewach jest w Piemoncie. Fala niepogody zaatakowała też Ligurię i Dolinę Aosty. Straty są wielomilionowe.

Ofiary śmiertelne to strażak ochotnik przygnieciony przez drzewo w Dolinie Aosty podczas akcji usuwania szkód, a także młody mężczyzna niedaleko miasta Vercelli w Piemoncie.

Szef władz tego regionu Alberto Cirio poinformował w telewizji: "Według oficjalnych danych jest 22 zaginionych, zwłaszcza w prowincjach Cuneo, Vercelli i Biella".

Sytuacja jest katastrofalna, z brzegów wystąpiły rzeki i strumienie, zalewając drogi i wywołując zawalenie się remontowanego budynku - powiedział burmistrz Limone Piemonte, Massimi Riberi. Poinformował, że zeszły tam lawiny błotne. W okolicy brakuje wody pitnej, nie ma prądu.

Koło Vercelli zawalił się mały most na rzece Sesia.

Opady deszczu największe od 60 lat

Opady deszczu w tych stronach, gdzie doszło do powodzi, lawin błotnych i ogromnych zniszczeń, uznano za największe od ponad 60 lat.

Rzeka Pad na północy Włoch podniosła się w ciągu doby po gwałtownych burzach i ulewach o prawie trzy metry. Zawaliło się kilka mniejszych mostów, zalane i nieprzejezdne są drogi i odcinki autostrad, między innymi A5 między Turynem a Aostą.

W rejonie Bolzano zamknięto ruch kolejowy.

Na 54 miliony euro oszacowane zostały przez władze straty w częściowo zdewastowanym mieście Ventimiglia w Ligurii przy granicy z Francją. Szefowie władz Ligurii i Piemontu podpisali wniosek do rządu o ogłoszenie stanu klęski żywiołowej w ich regionach.