Co najmniej 17 ofiar huraganu Florence na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Olbrzymie tereny Karoliny Północnej zostały zalane. Starty są ogromne – donosi amerykański korespondent Paweł Żuchowski.

Nadal do wielu rejonów nie dotarli ratownicy. Nie przeszukano wszystkich zalanych domów. Miejscowe władze obawiają się, że ofiar będzie więcej. Z terenów, które nawiedziła powódź, a które były objęte przymusową ewakuacją, uratowano 900 osób. To ludzie, którzy przed nadejściem żywiołu odmówili opuszczenia domów. Kiedy woda zaczęła ich zalewać, błagali o pomoc, narażając życie ratowników.

Powoli przywracane jest zasilanie, ale wciąż ponad 640 tys. budynków jest bez prądu. W sklepach brakuje jedzenia. Na stacjach paliwa dochodzi do grabieży. Na ulicach pojawiają się dzikie zwierzęta - fala wody przepędziła je z terenów, które zamieszkiwały. W wielu miejscach widziano aligatory, a także węże, które trzymali w domach mieszkańcy i które w wyniku huraganu wydostały się na zewnątrz. 

Miejscowe służby apelują o zachowanie ostrożności. Usuwanie skutków żywiołu potrwa wiele miesięcy. 

(m)