​Około 100 słoików z mózgami zaginęło z Uniwersytetu w Teksasie. Wśród nich mógł być organ Charlesa Whitmana - byłego snajpera, który zabił i ranił kilkadziesiąt osób strzelając z wieży kampusu blisko 50 lat temu.

Narządy były przechowywane w słoikach z formaliną i były wykorzystywane podczas ćwiczeń studentów medycyny i psychologii. Zaginione 100 słoików to połowa zbiorów uczelni.

Władze uniwersytetu twierdzą, że mózgi mogły być zabierane od kilku lat. To całkiem możliwe, że "rozeszły" się wśród studentów, a ludzie zaczęli je przesuwać do innych sal lub używać ich jako rekwizyty podczas Halloween - mówi profesor psychologii Lawrence Cormack.

Na razie nie jest jasne, czy wśród zaginionych narządów jest mózg Whitmana. To on w 1966 roku zabił 16 osób i ranił 32, a potem został zastrzelony przez jedno z policjantów w czasie akcji.

Badacze przeprowadzili autopsję przestępcy, żeby sprawdzić co spowodowało atak szału, w którym Whitman popełnił zbrodnię.

Jak się okazało, w mózgu mężczyzny wykryto niewielki guz, który mógł "przyczynić się do niezdolności do kontrolowania swoich emocji i działań". Organ od tego czasu był zachowany w formalinie i trzymany na uniwersytecie.

Uczelnia zapewnia, że zbada sprawę zaginięcia mózgów.