„W ciągu ostatnich dwudziestu lat panowania Aleksandra Łukaszenki na Białorusi został wypracowany taki mechanizm, który pozwala mu każde wybory wygrywać poparciem w okolicy 80 procent. Tak będzie też dzisiaj” – przewiduje w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Michałem Dobrołowiczem Aleś Zarembiuk, szef działającej w Warszawie Fundacji Białoruski Dom. Od rana na Białorusi trwają wybory prezydenckie. W wyborach startuje czworo kandydatów: urzędujący prezydent Alaksandr Łukaszenka, przedstawicielka opozycji, działaczka kampanii "Mów Prawdę!" Tacciana Karatkiewicz, szef uważanej za lojalną wobec reżimu Łukaszenki Partii Liberalno-Demokratycznej Siarhiej Hajdukiewicz oraz naczelny ataman Białoruskiego Kozactwa i szef Białoruskiej Partii Patriotycznej Mikałaj Ułachowicz.

„W ciągu ostatnich dwudziestu lat panowania Aleksandra Łukaszenki na Białorusi został wypracowany taki mechanizm, który pozwala mu każde wybory wygrywać poparciem w okolicy 80 procent. Tak będzie też dzisiaj” – przewiduje w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Michałem Dobrołowiczem Aleś Zarembiuk, szef działającej w Warszawie Fundacji Białoruski Dom. Od rana na Białorusi trwają wybory prezydenckie. W wyborach startuje czworo kandydatów: urzędujący prezydent Alaksandr Łukaszenka, przedstawicielka opozycji, działaczka kampanii "Mów Prawdę!" Tacciana Karatkiewicz, szef uważanej za lojalną wobec reżimu Łukaszenki Partii Liberalno-Demokratycznej Siarhiej Hajdukiewicz oraz naczelny ataman Białoruskiego Kozactwa i szef Białoruskiej Partii Patriotycznej Mikałaj Ułachowicz.
Głosowanie trwa do godz. 19 czasu polskiego /ROMAN PILIPEY /PAP/EPA

Michał Dobrołowicz, RMF FM: Dlaczego pod pewnymi względami są to niezwykłe wybory prezydenckie na Białorusi?

Aleś Zarembiuk, szef Fundacji Białoruski Dom: To prawda. Po informacji Centralnej Komisji Wyborczej Białorusi w przedterminowych wyborach, które trwały od piątku wzięło udział 28 procent wyborców. I takiej liczby nie odnotowywali w poprzednich wyborach: w 2010, 2006 czy 2001 roku. Wynika to chyba z tego, że władza bardzo się stara, żeby ludzie jednak przyszli do urn, żeby uczestniczyli w wyborach. Wynik tych wyborów i tak jest przesądzony.

Dlaczego ta frekwencja jest tak ważna?

Ponieważ w ciągu ostatnich dwudziestu lat panowania Aleksandra Łukaszenki na Białorusi został wypracowany taki mechanizm, który pozwala mu każde wybory wygrywać poparciem w okolicy 80 procent.

Sondaże pokazują, że poparcie jest dużo mniejsze...

Oczywiście, Niezależny Instytut Badań Społeczno-Ekonomicznych i Politycznych, który został wyrzucony z Białorusi i teraz jest zarejestrowany na Litwie, podał niedawno, że na Łukaszenkę zagłosuje około 45,7 procent wyborców.

Prawie połowa mniej...

Łukaszenka wspomniał o tym otwierając kolejny odcinek obwodowej drogi w Mińsku kilka dni temu.

Jakie nastroje panują teraz na Białorusi?

Ludzie narzekają, ale mimo to jest czynnik Ukrainy i sytuacji, która tam teraz jest. Przez nią ludzie zamykają oczy na to, co się dzieje. Żywność jest coraz droższa, wynagrodzenia są coraz mniejsze, pojawiają się coraz to nowe podatki, rośnie bezrobocie. Ludzie boją się, że będzie coraz gorzej.

Są jakiekolwiek próby buntu czy sprzeciwu?

Nie ma prób buntu i sprzeciwu, bo najbardziej aktywna część społeczeństwa znajduje się na emigracji albo postanowiła sobie, że w żaden sposób nie uczestniczy w wyborach. Odnotowaliśmy, że w największej dzielnicy Mińska do list wyborców wpisano tylko 52 procent mieszkańców, którzy mieli zagłosować w wyborach.

Dlaczego?

Władza chce pokazać, że frekwencja jest duża, że ponad 70 procent Białorusinów poszło do urn i zagłosowało. Do tego kampania prezydencka na Białorusi odbywa się prawie bez echa, nic nie widać, nic nie czuć, to bardzo ciężko nazwać wyborami. Mimo to w naszym rejonie, w tej sytuacji globalnej, te wybory mogą zostać uznane za demokratyczne, bo Łukaszenka ostatnio jest postrzegany jako człowiek, który stara się o pokój na Ukrainie.

Mieszkańcy Białorusi myślą o ucieczce z kraju?

Wielu młodych Białorusinów przyjeżdża choćby do Polski. Mają często dobre klasyfikacje. Ja jestem do wyników wyborów nastawiony spokojnie, bo tak naprawdę wszystko wskazuje na to, że tam wyborów po prostu nie ma. Wieczorem usłyszymy pewnie, że po raz piąty Aleksandr Łukaszenka zwyciężył. Szans na to, żeby było inaczej, nie widzę.

Nic na to nie wskazuje?

Nic. Społeczeństwo białoruskie jest bardzo bierne i bardzo boi się powtórzenia scenariusza ukraińskiego na Białorusi.