Po raz pierwszy od XVI wieku Brytyjczyk może zostać świętym. John Bradburne, zwany "Bożym włóczykijem", walczył na froncie w czasie II wojny światowej. Potem jako misjonarz poświęcił swoje życie opiece nad trędowatymi w Zimbabwe, aż w końcu w 1979 roku został stracony za dyktatury Mugabe. Przed śmiercią mawiał, że ma tylko trzy życzenia: pomagać trędowatym, umrzeć śmiercią męczennika i zostać pochowanym w habicie franciszkanina.

John Bradburne może już wkrótce zostać pierwszym od 400 lat Brytyjczykiem ogłoszonym świętym.

We wrześniu 1979 roku urodzony w Wielkiej Brytanii syn anglikańskiego pastora, katolicki misjonarz, poeta i opiekun kolonii trędowatych w ówczesnej Rodezji, został schwytany przez partyzantów. Przyjaciel ostrzegł go przed zbliżającym się niebezpieczeństwem i namawiał do ucieczki. Bradburne nie chciał jednak porzucić swoich podopiecznych.

Partyzanci znęcali się nad zakonnikiem. Związali mu ręce, kazali tańczyć i śpiewać, jeść odchody. Potem rozstrzelali 58-letniego Brytyjczyka, a jego półnagie ciało porzucili na skraju drogi.

Teraz 40 lat po śmierci John Bradburne może zostać uznany świętym.

Na długo przed śmiercią zwykł mawiać, że ma w życiu tylko trzy życzenia: pomagać trędowatym, umrzeć jako męczennik i zostać pochowanym we franciszkański habicie. Wszystkie trzy się spełniły.

I tak zgodnie z jego życzeniem został pochowany w habicie franciszkanina na cmentarzu na przedmieściach stolicy Zimbabwe, Harare. Jeszcze w trakcie pogrzebu niektórzy żałobnicy utrzymywali, że widzieli "krople krwi spływające z trumny", choć w środku jej nie było. Ktoś inny twierdził, że modlitwy wznoszone ku zakonnikowi sprawiły, że cofnął się rozwijający w jego mózgu rak.

Teraz arcybiskup Harare Robert Ndlovu rozpoczął zbiórkę pieniędzy na pokrycie kosztów watykańskiego dochodzenia, które w konsekwencji miałoby doprowadzić do kanonizacji Brytyjczyka.

źródło; Daily Mail (j.)