Nawet 5 lat więzienia grozi obywatelce Niemiec, która zostawiła wczoraj córkę w samochodzie przed jednym z supermarketów w Mielnie. Kobieta usłyszała zarzut narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia.

Matka tłumaczyła dziś śledczym, że nie chciała zabierać dziecka ze sobą, bo spało. Zakupy natomiast robiła dłużej niż zamierzała. Prawie 5-letnia dziewczynka spędziła w szczelnie zamkniętym aucie niespełna godzinę. Na zewnątrz było wtedy 30 stopni Celsjusza.

Wezwani na miejsce policjanci musieli wybić szybę, by wyciągnąć dziecko z rozgrzanego auta. Byli zmuszeni działać szybko, bo dziewczynka miała zamknięte oczy i nie reagowała, gdy funkcjonariusze pukali w szybę.

Dziecko przetransportowano do Szpitala w Koszalinie. Stwierdzono u niego przegrzanie organizmu. Z poczynionych w tej sprawie ustaleń wynika, iż dziecko przebywało w tym aucie około 50 minut. Kobiecie przedstawiono zarzut narażenia swojej córki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, wskutek przegrzania organizmu. Podejrzana przyznała się do popełnienia zarzucanego jej czynu i złożyła wyjaśnienia w tej sprawie - informuje prokurator Aneta Skupień, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie. Dodaje, że po przesłuchaniu śledczy zastosował wobec obywatelki Niemiec środek zapobiegawczy w postaci poręczenia majątkowego.

Lekarze określali wczoraj stan dziewczynki jako stabilny, choć - jak informują koszalińscy policjanci - zalecali 48-godzinną obserwację. Późnym wieczorem jednak w szpitalu zjawił się ojciec dziecka i wypisał 5-latkę na własne żądanie.