Byli zomowcy są winni strzelania do górników - uznał sąd w Katowicach. Za pacyfikację kopalń „ Manifest Lipcowy” i "Wujek” skazano 15 byłych milicjantów. Wszyscy dostali kary od roku i trzech miesięcy do 11 lat więzienia. Wyrok jest nieprawomocny. Obrona zapowiedziała apelację.

Zgromadzeni w sali katowickiego sądu przedstawiciele rodzin zabitych i rannych górników oklaskami i odśpiewaniem hymnu narodowego przyjęli wyrok, uznający byłych milicjantów za winnych strzelania do górników:

Były dowódca plutonu specjalnego ZOMO Romuald Cieślak został uznany przez sąd za winnego. Sąd wymierzył mu karę łączną 11 lat więzienia i wydał nakaz aresztowania byłego zomowca.

Cieślak odpowiadał w procesie za sprawstwo kierownicze zabójstwa. Za czyny popełnione w "Manifeście Lipcowym" sąd wymierzył mu karę 3 lat pozbawienia wolności, na mocy amnestii zmniejszając jej wymiar do 1,5 roku pozbawienia wolności. Za czyny w kopalni "Wujek". Cieślaka skazano na 10 lat więzienia, wymierzając ostatecznie karę łączną 11 lat pozbawienia wolności. Czyny Cieślaka sąd uznał za zbrodnię komunistyczną.

Kary dwóch i pół roku więzienia - złagodzone przez sąd o połowę na mocy amnestii z 1989 r. - sąd wymierzył pozostałym oskarżonym zomowcom (z wyjątkiem Teopolda Wojtysiaka, którego sprawę co do wydarzeń w kopalni "Manifest Lipcowy" umorzono). Są nimi: Maciej Szulc, Grzegorz Włodarczyk, Antoni Nycz, Henryk Huber, Zbigniew Wróbel, Józef Rak, Grzegorz Berdyn, Marek Majdak, Edward Ratajczyk, Bonifacy Warecki, Grzegorz Furtak i Krzysztof Jasiński. Sąd uznał, że wszyscy oni są winni zbrodni komunistycznej.

Marian Okrutny, były wicekomendant wojewódzki MO w Katowicach został uniewinniony.Ten oskarżony odpowiadał za sprawstwo kierownicze zabójstwa górników z "Wujka" - tak prokuratura zakwalifikowała jego czyn polegający na wysłaniu do strajkującej kopalni plutonu specjalnego ZOMO. Okrutny jest już prawomocnie uwolniony od winy w sprawie wydarzeń w kopalni "Manifest Lipcowy".

Sprawy dwóch zomowców spod "Manifestu Lipcowego" zostały umorzone. Wyrok jest nieprawomocny. W sądzie był reporter RMF FM Marcin Buczek. Posłuchaj jego relacji:

Tuż po ogłoszeniu wyroku reporterka RMF FM Aneta Goduńska rozmawiała z Janiną Stawisińską oraz Krystyną Gzik. Pierwsza - w czasie pacyfikacji kopalni - straciła syna, druga męża:

Sprawa pacyfikacji śląskich kopalń na początku stanu wojennego należy do najtrudniejszych spraw sądowych, a wszystkie okoliczności tamtych wydarzeń nigdy nie będą do końca wyjaśnione - uznała w ustnym uzasadnieniu wydanego wyroku przewodnicząca składu orzekającego, sędzia Monika Śliwińska.

Mimo to w zebranym materiale sąd dopatrzył się dowodów winy oskarżonych o strzelanie do górników byłych zomowców, wydając skazujący wyrok. Sędzia Śliwińska podkreśliła, że stan wojenny, po ogłoszeniu którego doszło do strajków pacyfikacji kopalń, dotąd nie został rozliczony ani politycznie, ani procesowo. Zaznaczyła, że w świetle obowiązującego wówczas prawa, stan wojenny był nielegalny.

Oskarżyciele posiłkowi w procesie - rodziny ofiar i uczestnicy wydarzeń sprzed ponad 25 lat, liczyli, że w trzecim procesie zapadnie wyrok, uznający winę oskarżonych. Pozwoliłoby to rodzinom i rannym górnikom ubiegać się o zadośćuczynienie i odszkodowania.

Apelację co do kwalifikacji prawnych czynów, z których skazano członków plutonu specjalnego ZOMO oraz co do uniewinnienia byłego wiceszefa katowickiej milicji Mariana Okrutnego zapowiedział pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych.

Trzeci proces trwał ponad 2,5 roku. Na ławie oskarżonych zasiadło 17 osób, o pięć mniej niż w pierwszym procesie. Dwaj oskarżeni zmarli, zarzuty w stosunku do innych zostały prawomocnie oddalone. W procesie odbyło się prawie sto rozpraw, przesłuchano około 300 świadków.

Obrona wniosła o uniewinnienie wszystkich oskarżonych, argumentując, że nie ma dowodów świadczących, iż górnicy zginęli i zostali ranni od ich strzałów. Również sami oskarżeni nie przyznali się do winy i w swoich końcowych wystąpieniach poprosili o uniewinnienie.