Jeśli przez dwa, trzy dni utrzyma się dotychczasowa pogoda leśnicy zgodnie z przepisami będą zmuszeni ponownie zakazać wstępu do lasów - poinformował Instytut Badawczy Leśnictwa.

Instytut w komunikacie podkreślił, że zagrożenie pożarowe w polskich lasach od wielu tygodni utrzymuje się na "katastrofalnym" poziomie.

Martwa pokrywa gleby, która decyduje o możliwości powstania pożaru jest bardzo przesuszona. W ponad 50 proc. miejsc pomiaru wilgotności ściółki w kraju jej wilgotność spadła do rzadko notowanego poziomu wynoszącego 6-8 proc. - podkreślił Instytut.

Naukowcy twierdzą jednak, że mimo tak niesprzyjających warunków, pożar sam nie powstanie. Potrzebny jest do niego bodziec cieplny, który go zainicjuje.

Instytut jak i leśnicy z Lasów Państwowych wskazują, że za ten bodziec najczęściej odpowiadają ludzie. Prawie wszystkie pożary lasu powstają z nieumyślnego bądź - co gorsze - ze świadomego działania ludzi przebywających w lesie, bądź jego sąsiedztwie, którzy nieostrożnie, lekkomyślnie lub celowo używają ogień - podkreślono.

Instytut dodał, że jeśli przez dwa-trzy dni utrzyma się dotychczasowa pogoda, czyli nie zacznie padać, to leśnicy, zgodnie z przepisami, będą zmuszeni zakazać wstępu do lasu, które niedawno zostały udostępnione społeczeństwu.

Zgodnie z ustawą o lasach, nadleśniczy m.in. z powodu dużego zagrożenia pożarem może wprowadzić czasowy zakaz wstępu do lasu. Podejmuje on taką decyzję autonomicznie oceniając lokalne uwarunkowania.

Nadleśniczy może wprowadzić zakaz wstępu do lasu, jeżeli w danej okolicy wilgotność ściółki badana o godz. 9 przez pięć kolejnych dni wynosi mniej niż 10 procent.

Kwiecień jest tradycyjnie najbardziej "palnym" miesiącem w roku dla lasów. Spowodowane jest to tym, że w lasach nie ma jeszcze bujnej, świeżej roślinności lecz suche liście i łodygi, które są pożywką dla ognia.

Od początku 2020 r. do początku bieżącego tygodnia we wszystkich lasach w Polsce wybuchło ponad 2,7 tys. pożarów. Ponad 2,1 tys. pożarów wybuchło tylko w ciągu trzech tygodni kwietnia. Największy wybuchł do tej pory w Biebrzańskim Parku Narodowym gdzie ogień strawił ok. 4 tys. ha powierzchni parku.