Białostocka policja odstąpiła od poszukiwania operatora koparki, który we wtorek podczas prac remontowych uszkodził czteropiętrowy budynek przy ulicy Wasilkowskiej w Białymstoku. Powód? Nie dostali żadnego zawiadomienia od poszkodowanych.

We wtorek rano mieszkańcy bloku przy ulicy Wasilkowskiej w Białymstoku przeżyli chwile grozy, gdy podczas prac remontowych koparka wyrwała płytę osłaniającą ścianę klatki schodowej. Operator koparki uciekł. Policja zaczęła go szukać, ale w środę zrezygnowała - w takich wypadkach ściganie może nastąpić jedynie na wniosek pokrzywdzonego, a ani mieszkańcy bloku, ani spółdzielnia mieszkaniowa nie złożyli żadnego zawiadomienia o zniszczeniu budynku.

Władze spółdzielni mieszkaniowej twierdzą, że nie ma sensu ścigać pracownika. Za remont zapłaci zatrudniająca go firma. Ile - tego na razie nie wiadomo. Na pewno trzeba będzie naprawić ścianę klatki schodowej, możliwe, że także ściany kilku mieszkań, bo wczoraj pojawiły się na nich rysy. Według władz spółdzielni remont potrwa najwyższej kilka tygodni.

Dobra wiadomość dla mieszkańców bloku jest taka, że nie muszą się wyprowadzać. Nadzór budowlany stwierdził, że konstrukcja budynku nie została naruszona i nie trzeba go wysiedlać.