50 tys. złotych musiał w ubiegłym roku wyłożyć Urząd Morski ze Szczecina na naprawę znaków nawigacyjnych. Bez względu na to czy są na lądzie, czy na wodzie masowo padają łupem złomiarzy.

Złodziei kusi wszystko co można sprzedać w skupie złomu: potrafią pociąć na kawałki stalową boję, kradną akumulatory, które zasilają lampy, wyrywają też kable. Na początku marca zdemolowali stację nautyczną w Mańkowie koło Stepnicy. Kable zasilające wykopali z ziemi. Do tej pory nie udało się usunąć zniszczeń. Gdy zimą zamarzają wody Zalewu Szczecińskiego, złodzieje potrafią po lodzie dostawać się do pław i na miejscu je rozmontowywać.

W dodatku zazwyczaj są bezkarni. W ciągu ostatnich lat sprawców udało się złapać tylko raz. Policja zazwyczaj umarza postępowanie ze względu na niewykrycie sprawców - mówi Ewa Wieczorek, rzecznik Urzędu Morskiego w Szczecinie.

Znaki nawigacyjne są niezbędne na torze żeglugowym. Mówią załogom statków, którędy można bezpiecznie żeglować. Ich brak może się skończyć wpłynięciem na mieliznę. Uszkodzenia lub brak boi zgłaszają najczęściej załogi barek. Urząd Morki zapewnia, że uszkodzenia stara się naprawiać na bieżąco.

(j.)