Właściciele kilkunastu zakładów fryzjerskich z Radomia są podejrzani o branie łapówek w zamian za przyjmowanie uczniów na praktyczną naukę zawodu. Grozi im nawet 8 lat wiezienia.

Jak poinformował zastępca szefa Komendy Miejskiej Policji w Radomiu podinsp. Jacek Jóźwicki, proceder we wszystkich przypadkach miał podobny przebieg.

Uczniowie, aby dostać się do szkoły zawodowej, musieli najpierw przedstawić zaświadczenie o przyjęciu na naukę zawodu w którymś z miejscowych zakładów fryzjerskich. Za praktykę w salonie fryzjerskim ich właściciele żądali jednak od rodziców uczniów łapówek w wysokości kilku tysięcy złotych - powiedział Jóźwicki.

Tak było na przykład w przypadku trzech kobiet, które za przyjęcie córek na praktykę w jednym z salonów fryzjerskich w Radomiu, zapłaciły jego właścicielce w sumie 4,5 tys. zł.

Jóźwicki podkreślił, że w trakcie prowadzonego od ponad roku śledztwa policjanci sprawdzili kilkanaście zakładów fryzjerskich w Radomiu. Ich właściciele podejrzani są o przyjęcie w latach 1996- 2005 łapówek w wysokości w sumie 100 tys. zł za przyjmowanie uczniów na praktyczną naukę zawodu, która w wielu przypadkach była zresztą fikcją. Młodzi ludzie, zamiast uczyć się swej profesji, byli wykorzystywani jedynie do sprzątania zakładu

Wynagrodzenie uczniów zakładów fryzjerskich było refundowane - najpierw przez urząd pracy, a od 2004 roku przez Komendę Wojewódzką OHP. Środki te były przyznawane na podstawie umów zawieranych pomiędzy właścicielami zakładów fryzjerskich, a instytucjami dokonującymi refundacji.

Tutaj też dopuszczano się nadużyć. Fryzjerzy pełniąc funkcję nauczyciela zawodu, byli zobowiązani do płacenia uczniom, ale niektórzy z nich tego nie robili, tylko pieniądze te brali do swojej kieszeni.