Wśród kandydatów na nowego szefa SLD, Leszek Miller nieoczekiwanie wymienił wczoraj Jolantę Banach, b. wiceminister gospodarki. Choć mało prawdopodobne, by główna przeciwniczka planu Hausnera mogła kierować SLD, to złoty słabnie - dziś za euro trzeba zapłacić 4,9 zł.

Opozycja do planu Hausnera to jeden powód. Drugi – Banach jest politykiem z drugiego szeregu, który nie nadaje się na lidera. Jola Banach ma wielkie serce społeczne i przydałaby się. Tylko nie wiadomo czy ją, jako kobietę silną, nie zjedzą - mówi Piotr Gadzinowski.

Była wiceminister może jednak uzyskać poparcie w szeregach wewnętrznej opozycji antymillerowskiej. Józef Oleksy mówi, że kandydatura Banach jest atrakcyjna: Umiała mieć poglądy lewicowe i trzymać się marzeń lewicowych.

I zapewne właśnie dlatego Miller ją wyróżnił – chciał spowodować wrażenie, że partia może się odnowić. Twarz Jolanty Banach, przeciwniczki planu Husnera, byłaby złudzeniem, że Sojusz nie tylko broni budżetu, ale także staje się wrażliwy na biedę.

Skoro Banach to mało realna propozycja, to kto może zostać nowym szefem Sojuszu? W tej chwili wydaje się, że największe szanse ma Krzysztof Janik, szef parlamentarnego klubu SLD. Ale inne SLD-owskie „buldogi” łatwo nie odpuszczą. Jestem realistą i czuję odpowiedzialność za tę partię, bo kawał czasu w niej spędzam - zapowiada Oleksy.

Walka o stołek przewodniczącego będzie z pewnością zażarta, bo gwarantuje on dostęp do stanowisk, kontraktów, czy partyjnych struktur. Czy Leszek Miller będzie miał wpływ na tę walkę? Według Wiesława Walendziaka – niewielki:

Zdaniem opozycji, wczorajsze posunięcie Millera nie wzmocni SLD. Mówią też o tym niektórzy członkowie Sojuszu: Uruchomiona ścieżka wczorajsza raczej prowadzi do rozproszenia ośrodków władzy - rząd, klub parlamentarny i partia - wylicza Wiesław Kaczmarek.

Co śmielsi posłowie Sojuszu przyznają po cichu, że teraz potrzebny jest kolejny krok – zmiana premiera i przynajmniej części rządu.

22:15