70 oszustw w trzech województwach ma na koncie trzyosobowa szajka ze Śląska. Jej szef trafił już do więzienia za podobne przestępstwa. Złodzieje przez dwa lata wyłudzili kilkadziesiąt tysięcy złotych. Podawali się za policjantów, kurierów, czy administratorów.

Szajka działała na ternie województw śląskiego, małopolskiego i dolnośląskiego. Wykorzystywała nieostrożność i naiwność innych osób. Złodzieje podawali się m.in. za kurierów przesyłek. Odbiorcy płacili za ich otrzymanie, sprawcy odjeżdżali a za chwilę okazywało się ,że w paczkach zamiast zamówionego towaru są... ziemniaki.

Innym razem oszuści udawali policjantów, którzy przyszli odebrać pieniądze za niezapłacony "mandat". Pieniądze jakie dostawali miały być gwarancją, że rzekomy sprawca wykroczenia nie trafi do aresztu. Podszywali się też pod mechaników samochodowych, konserwatorów różnych urządzeń, czy specjalistów od klimatyzacji.

Oszustw najczęściej dokonywali w małych sklepach, twierdząc, że rzekome prace zlecali im właściciele placówek. Dla uwiarygodnienia aranżowali nawet rozmowy telefoniczne z rzekomymi "dłużnikami". Kiedy jednak sprzedawcy zaczynali podejrzewać oszustwo, złodzieje znikali. 

W czasie swoich "akcji" kradli wszystko co wpadło im w ręce: telefony, kalkulatory, drukarki czy pieniądze. Główny podejrzany siedzi już w więzieniu za podobne przestępstwa. Wyrok kończy mu się dopiero za 10 lat. Teraz grozi mu osiem kolejnych lat więzienia.