"Zapowiedzieliśmy, że pozostaniemy w rządzie, ale nie była to łatwa decyzja" – stwierdził w rozmowie z portalem "Do Rzeczy" minister sprawiedliwości i lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro. "Wyjście z rządu i utrata większości przez Zjednoczoną Prawicę oznacza dojście do władzy środowisk lewicowych i lewackich, zdeterminowanych w ograniczaniu polskiej suwerenności i tworzenia z UE państwa federacyjnego" - stwierdził.

Zbigniew Ziobro był pytany w wywiadzie dla  "Do Rzeczy" m.in. o to, jaka atmosfera panuje w obozie Zjednoczonej Prawicy po głosowaniu z 4 maja. Sejm uchwalił wtedy ustawę wyrażającą zgodę na ratyfikację decyzji o zwiększeniu zasobów własnych Unii Europejskiej. Ratyfikacja tej decyzji przez wszystkie państwa członkowskie jest niezbędna do uruchomienia zarówno Wieloletnich Ram Finansowych na lata 2021-2027, jak i Funduszu Odbudowy. Solidarna Polska zagłosowała na “nie".

Przez kilka miesięcy na forum rządu przekonywaliśmy kolegów z PiS do weta w sprawie rozporządzenia łączącego wypłatę środków unijnych z kryterium tzw. praworządności. Wskazywaliśmy, że asertywność wobec Komisji Europejskiej nie niesie zagrożenia dla środków europejskich, jakie należą się Polsce, natomiast ustępstwa mogą nas wiele kosztować - tłumaczył Ziobro. Nasze stanowisko było i jest zgodne z programem Zjednoczonej Prawicy przyjętym w 2014 r. w Katowicach. PiS zmienił zdanie i zaakceptował decyzje z grudniowego szczytu UE sprzeczne z naszym wspólnym programem - dodał. 

"Te pieniądze należą się Polsce"

Lider Solidarnej Polski odniósł się też do słów przewodniczącego klubu parlamentarnego PiS Ryszard Terlecki, który stwierdził, że wyjście z rządu oznaczałby polityczne samobójstwo koalicjantów Prawa i Sprawiedliwości. Niektórzy zapominają, że w polityce nie chodzi tylko o reelekcję poszczególnych osób, ale również o wartości, a przede wszystkim o Polskę. Lojalnie zobowiązaliśmy się, że będziemy strzec programu, który zdecydowaliśmy się realizować - przekonywał Ziobro. Ta sprawa nas różniła w sposób fundamentalny. Po pierwsze była to kwestia poszerzenia kompetencji UE w blokowaniu środków finansowych, które się Polsce należą. Do tej pory w kolejnych siedmioletnich budżetach Unia nie mogła zablokować pieniędzy wynegocjowanych dla naszego kraju. Teraz, w wyniku zgody Polski na grudniowym szczycie będzie mogła to uczynić - dodał. 

Wcześniej UE nie mogła zaciągać pożyczek, które oznaczałyby uwspólnotowienie długu, czyli żyrowanie zobowiązań innych państw członkowskich przez Polskę. Teraz będzie miała taką możliwość. W tych sprawach fundamentalnie się różnimy. Nie różnimy się natomiast co do tego, że Polsce należą się unijne pieniądze - zapewnił Ziobro w rozmowie z "Do Rzeczy". Uważamy, że te pieniądze należą się Polsce z racji zapisów traktatowych i są rekompensatą najbogatszych państw UE za otwarcie rynku dla firm pochodzących z krajów, które mają ogromną przewagę konkurencyjną, technologiczną, know how nad naszymi przedsiębiorstwami. Nie zgadzaliśmy się, aby rekompensata za otwarcie polskiego rynku była ograniczana pod pretekstem nieprzestrzegania tzw. praworządności czy ideologiczno-politycznych żądań - zastrzegł.