Izraelskie akcje odwetowe przeciwko Palestyńczykom doprowadziły do ochłodzenia w stosunkach Izraela i Stanów Zjednoczonych. Waszyngton ostrzej niż zwykle skrytykował ostatnie działania Jerozolimy wobec Palestyńczyków. Premier Izraela Ariel Szaron odrzuca krytykę. Izraelska akcja wojskowa trwa: od rana w autonomii zginęło 10 Palestyńczyków.

"Premier Ariel Szaron powinien uważnie przyjrzeć się swojej polityce. Jeśli deklaruje się wojnę przeciwko Palestyńczykom i myśli się, że tak można rozwiązać problem to jest się w błędzie. To droga do nikąd" - powiedział szef amerykańskiej dyplomacji Colin Powell. Dla wielu obserwatorów to najostrzejsza wypowiedź amerykańskiej administracji na temat konfliktu bliskowschodniego.

Premier Szaron odpowiedział Powellowi równie ostro. "Izrael nigdy nie wypowiadał wojny Palestyńczykom, lecz terrorystycznym organizacjom, zawsze działał też w ramach prawa i imię własnej obrony" - napisano w oficjalnym komunikacie.

Tymczasem izraelskie oddziały, wspierane przez czołgi, helikoptery i samoloty weszły do obozu dla uchodźców palestyńskich koło Tulkarem. Zaatakowano samo miasto oraz budynki palestyńskich służb bezpieczeństwa w pobliżu Hebronu, Betlejem i Gazy. Od rana zginęło 10 Palestyńczyków.

Wczoraj w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu Jordanu śmierć poniosło 16 Palestyńczyków. Bilans trwających półtora roku krwawych starć izraelsko-

palestyńskich przekroczył już 1390 śmiertelnych ofiar.

foto RMF

13:50