Telefoniczna informacja o uprowadzeniu kobiety postawiła na nogi krakowską policję. Osoba zgłaszająca porwanie twierdziła, że sprawcy żądają pieniędzy. Funkcjonariusze szybko namierzyli rzekomych porywaczy. W jednym z parków pili alkohol… razem ze swoją "ofiarą".

Całe zdarzenie miało miejsce wczoraj po południu. Krakowska policja dostała telefoniczną informację o "porwaniu" kobiety. Dzwoniące osoby twierdziły, że porywacze skontaktowali się z nimi i za uwolnienie uprowadzonej krewnej zażądali dużej kwoty. Podczas owej rozmowy telefonicznej słychać było w tle płacz porwanej kobiety.

Sytuacja wyglądała poważnie, w poszukiwania zaangażowano funkcjonariuszy z działów kryminalnego i prewencji, a nawet przewodników z psami.

Już niedługo po zdarzeniu policjanci namierzyli miejsce, w którym mogli znajdować się "porywacze" - weryfikowanie kolejnych danych doprowadziło funkcjonariuszy do... ławki w parku.

Na ławce siedziały dwie kobiety i mężczyzna, a w ich towarzystwie rzekomo uprowadzona osoba. Wszyscy byli pijani.

Trójka "porywaczy" trafiła do policyjnego aresztu, a kobieta, która miała zostać uprowadzona - na izbę wytrzeźwień.

Wszyscy odpowiedzą za bezprawne wywołanie alarmu.