Myśliwy, który przed dwoma tygodniami zastrzelił żubra pod Mirosławcem, nie jest już myśliwym. Do pilskiego oddziału Polskiego Związku Łowieckiego przysłał list z rezygnacją z członkostwa. Rolnicy, którym żubry notorycznie wchodzą w szkodę, bardziej żałują człowieka niż żubra.

Polski Związek Łowiecki wciąż prowadzi postępowanie dyscyplinarne. Przesłuchiwani są świadkowie  i niedługo sprawa swój finał znajdzie przed Sądem Łowieckim. Niezależnie od tego toczy się postępowanie prokuratorskie. 54-letni myśliwy usłyszał już zarzuty i grozi mu 5 lat więzienia oraz przynajmniej pół miliona złotych kary.

Rolnicy z okolic Mirosławca, Tuczna i Piecnika nie są przekonani o tym, że dla pechowego myśliwego kara musi być surowa. Na polach, gdzie myśliwy pomylił 800 kilogramowego żubra z dzikiem, rolnicy ponoszą dotkliwe straty. Jak nam żubry chodzą i niszczą wszystko, to nikt nie przyjeżdża, ale jak zastrzelili żubra, to zjechała się straż leśna, policja, prokuratura i robią przesłuchania. Mnie tam żubra nie szkoda tylko człowieka mi szkoda, tego myśliwego. Teraz będzie miał kupę nieprzyjemności – mówi rolnik Próchnowa.

Nie wiadomo, kiedy sprawa trafi do sądu. Wiadomo natomiast, że władze łowieckie bardzo poważnie rozważają wprowadzenie zakazu nocnych polowań w tym rejonie, aby uniknąć podobnych pomyłek w przyszłości. Stado żubrów  w powiecie wałeckim liczy ponad 50 sztuk.