"Chcesz dorobić 400 złotych? Zaproś Ukraińca lub Białorusina do Polski". Taka praca oferowana jest łodzianom w internecie. Ogłoszeniodawca zapomniał tylko dodać, że jest to przestępstwo - zaproszenie jest fikcją, bo obcokrajowcy nigdy nie przyjadą nad Wisłę do pracy.

Reporterka RMF FM Agnieszka Wyderka zadzwoniła pod numer wskazany w internetowym ogłoszeniu. Podała się za studentkę, która chce dorobić sobie parę złotych na wakacje. Dowiedziała się, że aby zarobić 400 złotych, musi zaprosić do kraju w charakterze pracownika sezonowego lub jako ekipę remontową Ukraińców, Białorusinów lub Rosjan.

Ogłoszeniodawca dokładnie wyjaśnił mechanizm: Idzie pani do urzędu pracy i mówi, że potrzebuje tanich pracowników, bo na przykład kupuje pani nieruchomość i są potrzebni do wykonania remontu. Ci ludzie nie są naprawdę przez panią zatrudniani, a po trzech tygodniach w tym samym urzędzie zgłasza pani, że potencjalni pracownicy wcale się u pani nie pojawili.

W ten sposób wschodni sąsiedzi mają legalne dokumenty na wjazd do Polski, tyle że zamiast trafić do konkretnego, polskiego pracodawcy, są gdzieś w kraju i wtedy najczęściej sprzedają papierosy na targowiskach. Często też jadą dalej na Zachód, wykorzystując polskie dokumenty wjazdowe, jako bramę do strefy krajów Unii Europejskiej. Problem polega na tym, że osoba, która na swoje nazwisko załatwia zaproszenie, zaświadczenie o zatrudnieniu dla Ukraińca, popełnia przestępstwo poświadczenia nieprawdy w urzędowych dokumentach - wyjaśnia Magdalena Zielińska z łódzkiej policji. Skoro zapraszający nie ma zamiaru zatrudnienia obcokrajowca, a mimo tego składa dokumenty w urzędzie i je podpisuje, to po prostu kłamie w tych dokumentach - dodaje rzecznik. Natomiast ogłoszeniodawca podżega, czyli namawia do przestępstwa poświadczenia nieprawdy tę osobę, która chce zarobić za zaproszenie 400 złotych.

Jeszcze łatwiej jest wyrobić zaświadczenia dla Białorusinów na przyjazd do Polski, jak ktoś ma własną firmę. Wtedy tylko trzeba wystąpić o zaproszenie dla określonych obcokrajowców, bo to mogą być potencjalni kontrahenci, pracownicy lub osoby, które przyjadą odebrać towar. Takie sposoby podpowiada pośrednik, który w chwili odebrania zaproszeń lub zaświadczeń o zatrudnieniu, wypłaca pieniądze dla zapraszającego. To jest taki ryczałt 300-400 złotych co miesiąc, w zależności, ile tych zaproszeń idzie - wyjaśnia ogłoszeniodawca. Pani mi daje zaproszenie, ja daję pani pieniądze - zaznacza. Ogłoszeniodawca zapewnia, że wszystko jest legalnie, bo każdy Polak ma prawo zaprosić Ukraińców, czy Rosjan. Jednak normalnie nikt za to nie płaci i wtedy widzimy się ze znajomymi, czy pracownikami z zagranicy.

Najwięcej na takiej działalności zarabia pośrednik, znajdujący w Polsce osoby, które za kilkaset złotych fikcyjnie zaproszą lub zatrudnią u siebie Ukraińców. Koszty, związane z załatwieniem dokumentów na wjazd do naszego kraju, ponoszą sąsiedzi ze Wschodu. A skoro za jedno zaproszenie można dostać 400 złotych, to można się domyślać, że Ukrainiec, który chce wjechać do Polski, a nie ma tu rodziny, musi zapłacić co najmniej dwa razy tyle.

Ostrzegawcza lampka powinna zapalić się już w chwili, kiedy ktoś za dwie godziny pracy oferuje kilkaset złotych. A kiedy dochodzą do tego sprawy urzędowe, to warto pomyśleć dwa razy przed podpisaniem.

W ciągu paru dni witrynę z ogłoszeniem o szybkim zarobku odwiedziło blisko pół tysiąca osób.