Gwałtowne starcia w Nicei. Przeciwnicy globalizacji protestujący w pobliżu centrum kongresowego, gdzie dziś rozpoczął się szczyt Unii Europejskiej podpalili jeden z pobliskich banków. Zaatakowali strażaków, którzy przyjechali na miejsce by ugasić pożar.

Szczyt Unii Europejskiej, który ma przygotować do przyjęcia w nadchodzących latach Polski i kilkunastu innych krajów, rozpoczyna się w czwartek w Nicei przy krzykach anarchistów i trockistów. Kilka tysięcy aktywistów rozmaitych ugrupowań przeciwnych globalizacji z 30 krajów Europy bezskutecznie usiłowało od wczesnych godzin porannych przedostać się w pobliże centrum kongresowego Acropolis, w którym rozpoczynała się właśnie sesja tzw. Konferencji Europejskiej. Doszło do gwałtownych starć z policją. Demonstranci podpalili jeden z pobliskich banków. Co więcej, zaatakowali także strażaków, którzy przyjechali na miejsce by ugasić pożar.

Dopiero policja używając gazu łzawiącego rozpędziła demonstrujących i umożliwiła strażakom przystąpienie do akcji. Policjanci walczący z demonstrantami tak szczodrze używali gazu łzawiącego, że przedostał się systemami wentylacyjnymi do centrum kongresowego, gdzie spotykają się na szczycie przywódcy państw Unii Na efekty nie trzeba było długo czekać - prezydent Francji Jacques Chirac zaczął donośnie kichać, premierowi Lionelowi Jospinowi zaś wyraźnie zaczerwieniły się oczy. Uliczne walki, w których rannych zostało szesnastu policjantów, w tym jeden ciężko zakłóciły też protokół przedszczytowego spotkania liderów piętnastki z trzynastoma krajami kandydującymi i Szwajcarią. Europejscy politycy nie zdołali po pierwsze dotrzeć do centrum kongresowego na czas a po drugie przyjeżdżali w innej kolejności niż zostało to zaplanowane. Starcia w Nicei trwają już od wczoraj. Organizatorami protestów są głównie ruchy skrajnej lewicy, związki zawodowe zrzeszające między innymi rolników. Jeden z rzeczników protestujących podkreślił, że zebrali się w Nicei po to by wywrzeć naciski na Unię, w momencie gdy decydowana jest przyszłość Europy. Szacuje się, że w mieście zebrało się około pięćdziesięciu tysięcy związkowców i demonstrantów z całej Europy, by domagać się głównie poprawy warunków socjalnych w krajach piętnastki. Protesty to zmartwienie nie tylko francuskich żandarmów. Ponad tysiąc osób, deklarujących się jako przeciwnicy dyktatury brukselskich urzędników blokuje od wczoraj włosko-francuskie przejście graniczne w Ventimillia. Do miasta skierowano specjalne jednostki włoskiej policji. Blokadę przejścia zarządzono po tym, jak Francuzi zawrócili z granicy pociąg, którym przedstawiciele włoskiej lewicy jechali do Nicei. Włoscy lewicowcy chcieli się w Nicei spotkać ze swymi europejskimi kolegami i wspólnie zamanifestować przeciw jak to nazywają dyktaturze biurokratów z Brukseli. Francuzi zawrócili z granicy wynajęty przez nich specjalny pociąg "Global Action Express". Ponad 1400 jego pasażerów nie poddało się jednak i próbowało się dostać do Francji autobusami. Zawrócono ponownie. Francuska policja powstrzymała też ich próbę pokonania granicy pieszo, wzdłuż nasypów kolejowych. Zdeterminowani Włosi udali się wczoraj wieczorem na wiodącą do Francji autostradę i zablokowali przejście graniczne. Grożą, że jeśli ich rząd nie będzie interweniował w Paryżu to zapowiedzianą demonstrację i tak zorganizują tylko w Rzymie.

foto EPA

15:55