Wszyscy dziś pytają co zrobić, żeby wygrać z Niemcami? Na mecz wybiera się także grupa polityków, którzy chcą zagrzewać naszych piłkarzy do boju. Może drużyna złożona z polityków miałaby większe szanse?

Przed wszystkim mecz powinien otwierać ktoś najważniejszy, kto sam nie gra, ale wiadomo, że grze nadaje ton. Jeden ton dodajmy. Takie umiejętne wykonanie naszego hymnu narodowego byłoby miażdżące dla morale przeciwnika. Nawet jeśli to jest naród tak muzykalny jak Niemcy.

Skład i rozstawienie drużyny dyskretnie ustalałby na karteczkach Jacek Kurski. Na brance niezawodny łapacz Artur Zawisza; linia obrony Ludwik Dorn z Romanem Giertychem. Ich nikt nie przejdzie. A jakby nawet przeszedł między kamaszami byłaby jeszcze blokada Andrzeja Leppera.

W pomocy – także sąsiedzkiej – Zbigniew Wassermann i duet Adam Bielan-Michał Kamiński. Ich też się nie da ominąć, w którą stronę by się nie grało. W ataku na środku uniwersalny Kazimierz Marcinkiewicz, a po bokach uwielbiany przez kibiców Zbigniew Ziobro i tak szybki i zwrotny, że aż szybko zwrotny Przemysław Gosiewski.

Skład uzupełniałby pociągnięty specjalną warstwą i przez to niewidoczny dla obrony przeciwnika, ani nikogo innego Jaromir Netzel. Na taką drużynę nie byłoby siły. Niestety, grają zupełnie gdzie indziej.