Legia Warszawa dopiero w rzutach karnych pokonała Wisłę Kraków w finałowym meczu Pucharu Polski rozegranym w Bełchatowie. Po 120 minutach nie było bramek. Niestety piłkarskie widowisko zakłócili stadionowi bandyci.

Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem arbitra okazało się, że na murawie zabraknie Pawła Brożka. Najskuteczniejszego strzelca ligi z udziału w finałowym spotkaniu wyeliminowała kontuzja mięśni brzucha. W pierwszej połowie groźniejsze akcje stwarzali podopieczni Jana Urbana. Dwukrotnie na bramkę Pawełka groźnie z dystansu uderzał Roger, ale minimalnie niecelnie. Dobrych okazji nie potrafili z kolei wykorzystać Grzelak i Rybus.

Trener Wisły Maciej Skroża, widząc niemoc swoich podopiecznych, na drugą połowę zostawił w szatni Radosława Matusiaka, którego zastąpił zdecydowanie bardziej aktywny Jean Paulista. Niemniej to Legia była bliższa strzelenia gola, ale po "główce" Chinyamy Pawełek sparował piłkę na poprzeczkę.

Dogrywka także nie przyniosła rozstrzygnięcia, więc o tym komu przypadnie trofeum zadecydowały rzuty karne. Posłuchaj relacji Wojciecha Łasickiego:

Stadionowi bandyci rządzą w polskim futbolu

Niestety finałowy mecz był marnym widowiskiem. Zakłóciły go bowiem burdy kibiców. Sympatycy Legii najpierw wrzucili do sektora Wiślaków płonące race. Potem był skok przez płot i bijatyka na płycie boiska. Miliony widzów mogły zobaczyć w telewizji, kto rządzi w polskim futbolu.

Starcie kibiców miało miejsce w narożniku, w którym sponsor rozgrywek ustawił samochód, nagrodę dla najlepszego gracza finału. Przebiegło po nim ze sto osób - opowiada „Gazecie Wyborczej” przedstawiciel sponsora. Ciekawe co na to piłkarz meczu, czyli Roger, który w nagrodę otrzymał właśnie tego zdeptanego mercedesa.

Jeżeli ktoś miał wątpliwości o co nam chodzi i o co jest ten konflikt. To jest właśnie konflikt o tych ludzi, którzy wybiegają na płytę - powiedział reporterowi RMF FM prezes warszawskiego klubu Krzysztof Miklas. Przed meczem w Bełchatowie Legia nie przyjęła wejściowego od PZPN. Tłumaczyła się, że nie chce brać odpowiedzialności za to, że mogą one trafić do osób, którym wydała zakaz stadionowy za ubiegłoroczne burdy na meczu w Wilnie. Odpowiedzialność wziął więc Polski Związek Piłki Nożnej. Przekazał ponad 2 tysiące biletów bezpośrednio Stowarzyszeniu Kibiców Legii. Pan Zbigniew Koźmiński, rzecznik prasowy PZPN, był zszokowany tym, że my nie organizujemy wyjazdów. Odpowiadam. Panie rzeczniku, wie pan już dlaczego nie organizujemy tych wyjazdów. Pan to zorganizował. Pan wziął odpowiedzialność - dodał Miklas.

Legia zapłaci karę - wyrokował bezpośrednio po meczu prezes PZPN Michał Listkiewicz.

Dwa miesiące temu komendant główny policji Andrzej Matejuk zapowiedział stanowczą walkę ze stadionowymi chuliganami. Jednak finałowy mecz o piłkarski Puchar Polski pokazał zupełnie coś innego. Funkcjonariusze w trakcie interwencji na stadionie gubili kaski i tarcze, a także wpadali na siebie nawzajem. Jak dowiedziała się reporterka RMF FM, policja zatrzymała tylko trzech pseudokibiców. Bandyci będą odpowiadać przed sądem w trybie 24-godzinnym.

Warto zaznaczyć, że to nie był przypadkowy mecz, ale finał Pucharu Polski. Wzięły w nim udział dwie najlepsze drużyny ligi, w których wyjściowych składach znalazło się aż 10 reprezentantów kraju, w tym 4 powołanych do kadry na Euro 2008.

Bramki:

1:0 Arkadiusz Głowacki, 1:1 Wojciech Szala, 2:1 Marek Zieńczuk, 2:2 Roger Guerreiro, 3:2 Cleber, 3:3 Marcin Smoliński, 3:4 Jakub Wawrzyniak.

Składy obu drużyn:

Wisła Kraków: Mariusz Pawełek - Marcin Baszczyński, Arkadiusz Głowacki, Cleber , Piotr Brożek - Wojciech Łobodziński (60. Tomas Jirsak), Radosław Sobolewski, Rafał Boguski (99. Junior Diaz), Mauro Cantoro, Marek Zieńczuk - Radosław Matusiak (46. Jean Paulista).

Legia Warszawa: Jan Mucha - Wojciech Szala, Inaki Astiz, Dickson Choto, Jakub Wawrzyniak - Miroslav Radović, Aleksandar Vuković, Roger Guerreiro, Maciej Rybus (89. Kamil Majkowski) - Takesure Chinyama (112. Marcin Smoliński), Bartłomiej Grzelak (93. Ariel Borysiuk).