Kaliska prokuratura zapowiedziała, że rozszerzy listę zarzutów dla byłego ordynatora i byłej oddziałowej stacji dializ w Ostrowie Wielkopolskim. Do tej pory aresztowana para musiała tłumaczyć się z nieprawidłowości, które doprowadziły do zakażenia pięćdziesięciu osób żółtaczką.

Teraz śledczy ustalili, że podejrzani mogli pracować pod wpływem środków odurzających. Ten fakt – jak przyznaje prokurator Janusz Walczak – wypłynął przypadkiem: Do ujawnienia doszło w trakcie prowadzenia innego postępowania przez Prokuraturę Rejonową w Kaliszu odnośnie osób zajmujących się nielegalnym obrotem substancjami psychotropowymi.

Wyznania dilera potwierdziły nie tylko to, czego domyślali się prokuratorzy, ale i współpracownicy, a nawet pacjenci stacji dializ. Były może chwile zwątpienia w ordynatora, ale nigdy nikt na sto procent nie powiedziałby, że oni biorą jakieś świństwo - mówi jeden z nich.

Słowa „świństwo” pacjenci nie unikają także na określenie tego, co im zrobiła aresztowana para. Teraz pacjenci są leczeni, część z nich przed sądem stara się o odszkodowanie. Prokuratura natomiast szykuje całościowy akt oskarżenia, który ma być gotowy w lutym.