Śledztwo w szokującej sprawie próby przewozu pociągiem zwłok ukrytych w wersalce zostało umorzone. Prokuratura ustaliła, że mężczyzna, którego ciało wypadło z wersalki na słupskim dworcu kolejowym, zmarł z powodu zatrucia alkoholem
Słupska prokuratura rozpatrywała dwa wątki: nieumyślne spowodowanie śmierci i znieważenie zwłok. Ostatecznie, w zagadkowej sprawie nie postawiono żadnych zarzutów. Zdaniem policji, zarówno przyczyna śmierci 59-latka, jak i sposób transportu ciała zmarłego nie nosiły znamion przestępstwa.
Mężczyźni, którzy przewozili zwłoki, swoim zachowaniem naruszyli jednak przepisy ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych. Nie mieli zezwolenia powiatowego inspektora sanitarnego na przewóz ciała. Za takie przewinienie grozi areszt lub grzywna.
Do próby przewozu zwłok pociągiem doszło pod koniec maja. Dwaj znajomi denata w wieku 23 i 40 lat zjawili się na słupskim dworcu kolejowym z wersalką. Gdy wkładali ją do pociągu jadącego w kierunku Gdańska, mebel otworzył się i na peron wypadło owinięte dywanem ciało. Obsługa pociągu wezwała policjantów. Jednego z mężczyzn zatrzymano na dworcu, drugiego kilkadziesiąt minut później, w innej części miasta.
Prokuratura przesłuchała ich w charakterze świadków i zwolniła do domu. W trakcie śledztwa nie udało się ustalić ani motywów, jakimi kierowali się, próbując w ten sposób przewieźć zwłoki, ani miejsca docelowego transportu. Obaj przesłuchiwani twierdzili, że nie wiedzieli, że w wersalce jest ciało zmarłego.