Status małego świadka koronnego za współpracę z prokuraturą ws. zabójstwa małżeństwa Jaroszewiczów: jak dowiedzieli się reporterzy śledczy RMF FM, taka jest cena za złożone przez Dariusza S. zeznania, które pozwoliły na wykrycie sprawców napadu i podwójnego mordu sprzed 26 lat.

Status małego świadka koronnego daje nadzwyczajne złagodzenie kary albo warunkowe zawieszenie jej wykonania, orzekane obowiązkowo przez sąd wobec sprawcy, który idzie na współpracę ze śledczymi. Chodzi o ujawnienie informacji, które pozwolą na ujęcie pozostałych sprawców przestępstwa.

Przyznanie statusu obwarowanie jest kilkoma warunkami - m.in. kandydat na świadka nie może mieć na koncie zabójstwa ani kierowania grupą przestępczą.

Dariusz S. przyznał się do udziału w napadzie na willę małżeństwa Jaroszewiczów, ale - jak twierdzi - brał udział tylko w kradzieży i to nie on zabijał domowników.

W rozwiązaniu zagadki pomogły zeznania skruszonego gangstera

Były peerelowski premier Piotr Jaroszewicz i jego żona Alicja Solska-Jaroszewicz zostali zamordowani w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 roku w ich willi przy ulicy Zorzy w warszawskim Aninie.

83-letni Piotr Jaroszewicz był przed śmiercią torturowany. Przywiązano go do fotela, bandyci zacisnęli mu na szyi rzemienną pętlę.

Zwłoki 67-letniej Alicji Solskiej-Jaroszewicz znaleziono w łazience na piętrze. Zginęła od strzału w głowę z bliskiej odległości ze sztucera męża. Miała związane ręce.

Z materiałów sprawy wynikało, że z willi Jaroszewiczów nie zginęło nic poza dwoma pistoletami. Nie została skradziona biżuteria, kolekcja znaczków pocztowych, obrazy ani książeczki czekowe. Mieszkanie nie zostało splądrowane. Bałagan mordercy zostawili tylko w gabinecie Jaroszewicza.

Wczoraj reporterzy śledczy RMF FM ujawnili, że do rozwiązania tej jednej z największych zagadek kryminalnych współczesnej Polski przyczyniły się właśnie zeznania skruszonego gangstera Dariusza S.

Opowiedział śledczym o szczegółach napadu, wskazał konkretnych sprawców

Na nowy trop ws. zabójstwa Jaroszewiczów śledczy wpadli przy okazji pracy nad sprawą porwania 10-latka w Krakowie. Według ustaleń RMF FM, właśnie jeden z zatrzymanych w tej sprawie ujawnił nowe informacje dotyczące mordu sprzed 26 lat.

W połowie stycznia tego roku informowaliśmy o zatrzymaniu wspólnika Bogusława K., podejrzanego o uprowadzenie w Krakowie 10-letniego chłopca, a także krakowskiego biznesmena.

Z nieoficjalnych ustaleń reporterów RMF FM wynikało, że zatrzymanym był członek gangu karateków - słynącej z brutalności grupy, która działała w Polsce w latach 80. i 90., a specjalizowała się właśnie w napadach na wille.

Dariusz S. trafił do aresztu i wtedy zaczął współpracować ze śledczymi. Opisał m.in. okoliczności napadu na willę Jaroszewiczów: opowiedział ze szczegółami o przygotowaniach, samym napadzie i zabójstwie; co ważne, wskazał konkretnych sprawców. Weryfikacja przekazanych przez niego informacji zajęła prokuratorom wiele miesięcy.

W tej chwili w rękach policjantów jest czterech mężczyzn, których prokuratura podejrzewa o zbrodnię sprzed 26 lat. Wszyscy byli członkami gangu karateków. Dwóch odsiaduje wyroki za inne przestępstwa, trzeci został zatrzymany niedawno również w związku z innym przestępstwem i obecnie jest w areszcie. Czwarty - jedyny z podejrzanych, który przebywał dotąd na wolności - został zatrzymany we wtorek w okolicach Radomia.

Obawa ucieczki, obawa matactwa. Sąd aresztował całą czwórkę

Wszyscy zatrzymani usłyszeli zarzuty, a dwaj z nich się do nich przyznali.

Dzisiaj krakowski sąd zdecydował o aresztowaniu dwóch z nich na trzy miesiące - dwaj pozostali byli aresztowani już wcześniej.

Zachodzi obawa ukrycia się lub ucieczki, obawa matactwa procesowego oraz groźba wymierzenia surowej kary, która skłania (podejrzanych - przyp. RMF FM) do podejmowania działań destabilizujących prawidłowy tok postępowania - wyjaśniała rzeczniczka Sądu Okręgowego w Krakowie sędzia Beata Górszczyk.


(e)