Płacę składki ZUS i podatki. Żądam leczenia w moim mieście – m.in. z takimi transparentami mieszkańcy demonstrowali na rynku w Gliwicach. Chodzi o leczenie zawałów. W mieście jest oddział kardiologiczny i lekarze specjaliści, ale nie ma umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia.

W ubiegłym roku zespół lekarzy z gliwickiego oddziału uratował ponad 1800 osób. Chcemy, żeby robili to dalej i żeby NFZ za to płacił - mówi jedna z protestujących. Gliwiczanie podkreślają, że w przypadku zawału liczy się czas. To może nas spotkać w każdej chwili i będziemy potrzebowali pomocy. Na miejscu jest świetnie przygotowany, nowoczesny oddział. Dlaczego mamy "tłuc" się do Zabrza? - pytali protestujący. 

Co na to NFZ? Według Funduszu pacjenci w całym województwie śląskim mają w pełni zabezpieczone potrzeby w zakresie kardiologii inwazyjnej. W 17 pracowniach hemodynamiki w woj. śląskim, spełniających wszelkie wymagania określone w obowiązujących aktach prawnych, chorzy otrzymują niezbędną pomoc medyczną m.in. w przypadku zawału mięśnia sercowego. Dostęp do świadczeń z zakresu kardiologii inwazyjnej w woj. śląskim, wyliczany na podstawie łącznej kwoty zawartych przez NFZ kontraktów w przeliczeniu na 10 tysięcy pacjentów, znacząco przewyższa średnią krajową - stawia dostęp do leczenia zawałów mieszkańców woj. śląskiego na pierwszym miejscu w Polsce - czytamy w komunikacie NFZ.  Jednocześnie NFZ proponuje Szpitalowi Miejskiemu nr 4 w Gliwicach finansowanie tzw. KOS-zawał - to opieka specjalistyczna dla pacjenta po zawale mięśnia sercowego. Placówka musi jednak spełnić określone wymagania.

Protestujący dziś na gliwickim rynku podkreślali wielokrotnie, że taka oferta NFZ ich nie satysfakcjonuje. Chodzi im także o szybką opiekę w stanach nagłych, a więc nie po zawale, a wtedy, kiedy do zawału dochodzi.



 

Opracowanie: