Warszawski sąd rejonowy orzekł w środę, że trzy córki Rosjanina, który wywiózł je ze Szwecji do Polski, zabrawszy je z muzułmańskiej rodziny zastępczej, pozostaną pod jego opieką do czasu rozpatrzenia wniosku o przyznanie mu statusu uchodźcy.

W poniedziałek funkcjonariusze straży granicznej zatrzymali na Okęciu rodzinę obywatela rosyjskiego - ojca i troje dzieci. 39-letni Denis Lisov wywiózł córki ze Szwecji, bo tamtejsze służby socjalne odebrały mu je i umieściły w muzułmańskiej, imigranckiej rodzinie zastępczej. W środę sąd rejonowy dla miasta stołecznego Warszawy zdecydował o ich dalszym losie.

Byłem poza miastem i dostałem wiadomość, że dzieci zostały mi odebrane(...). Służba nie chciała mi podać, gdzie dzieci się znajdują - opowiadał w środę w sądzie Denis Lisov, jak wyglądało umieszczenie jego córek w rodzinie zastępczej.

Mniejsze dziewczynki nie zdawały sobie sprawy. Najstarsza powiedziała, że ciężko było się przyzwyczaić do relacji w tej rodzinie. Dowiedziałem się, że bardzo ciężko jej było w okresie, kiedy musiała wykonywać polecenia swojego wychowawcy, kiedy zachorowała, jak miała jakieś problemy (...) Trudno było jej się przyzwyczaić do rygoru, który panował w tej rodzinie. Teraz dziewczynki czują się lepiej. One wszystkie bardzo się cieszą, że jesteśmy razem - relacjonował w sądzie.

Lisov powiedział też, że przed umieszczeniem w rodzinie zastępczej dzieci nie rozmawiały z żadnym psychologiem, ani biegłym, a decyzja sądu "po prostu zapadła". Mężczyźnie pozwolono widywać się z córkami raz w tygodniu przez 6 godzin. Kiedy wyjeżdżałem, było mnóstwo płaczu. Nie chciały się z mną rozstawać - opowiadał Lisov.

Denis Lisov przyjechał do Szwecji 7 lat temu z żoną i najstarszą córką, obecnie 12-letnią Sofią. Mężczyzna, który jest z zawodu kolejarzem, podjął tam pracę. Już w Szwecji na świat przyszły kolejne córki - 6-letnia dziś Serafina i 4-letnia obecnie Alisa. Gdy matka dziewczynek zachorowała i z podejrzeniem schizofrenii trafiła do specjalistycznego ośrodka, rodziną zainteresowała się szwedzka opieka społeczna. 1 września 2017 roku sąd zdecydował o umieszczeniu dziewczynek w rodzinie zastępczej - u imigrantów pochodzących z Libanu, ponieważ ojciec rzekomo nie mógł sobie poradzić z opieką nad dziećmi.

Denis Lisov mógł widywać córki tylko przez 6 godzin w tygodniu. Rodzina zastępcza znajdowała się ponad 300 kilometrów od miejsca zamieszkania ojca - powiedział mecenas Bartosz Lewandowski, który jest jednym z pełnomocników rodziny.

Rodzina zastępcza, która sprawowała opiekę na małoletnimi córkami pana Denisa, jest pochodzenia arabskiego. Dość istotnym faktem jest to, że dziewczynki są z domu chrześcijańskiego. Sąd w Szwecji nie dał możliwości obrony jego praw do rodziny i dzieci. Sąd po prostu podjął decyzję na jednym posiedzeniu. Dziewczynki nie chcą przebywać w tej rodzinie - stwierdził z kolei Babken Khanzadyan, kolejny z pełnomocników rodziny Lisovów.

Dodał, że dziewczynki skarżyły się na "imprezowy tryb życia" tymczasowych opiekunów.

Podczas ostatniego widzenia z córkami Denis Lisov zdecydował się je zabrać z rodziny zastępczej i wrócić do Rosji. W poniedziałek przypłynął z córkami do Polski promem ze Szwecji. Następnie planował polecieć z warszawskiego lotniska do Moskwy. Rodzinę zatrzymali strażnicy graniczni na Okęciu, ponieważ szwedzkie służby umieściły w Systemie Informacyjnym Schengen dane dziewczynek jako osób zaginionych.

Na lotnisko przyjechali przedstawiciele szwedzkich służb socjalnych, arabska rodzina zastępcza i rosyjski konsul. Dzięki pomocy prawnej Rzecznika Praw Dziecka Mikołaja Pawlaka ojciec dzieci w nocy z wtorku na środę wystąpił do polskich władz z wnioskiem o przyznanie jemu i córkom statusu uchodźcy. Po wszczęciu tej procedury rosyjska rodzina nie mogła być już wydana Szwedom. Denis Lisov z córkami noc spędzili na lotniskowym komisariacie - jeden z warszawskich hoteli udostępnił rodzinie łóżka i środki czystości.

W środę sąd rejonowy dla miasta stołecznego Warszawy wydał postanowienie w tej sprawie - orzekł, że dzieci pozostaną pod opieką ojca. Zobowiązał go przy tym do nieopuszczania terytorium Polski do czasu rozstrzygnięcia sprawy nadania mu statusu uchodźcy. Denis Lisov otrzymał też nadzór kuratora.

Sąd nie może wydać małoletnich dzieci poza terytorium RP, gdzie wjechały pod opieką ojca. Po wysłuchaniu małoletnich i wobec braku dokumentu potwierdzającego ograniczenie praw ojcu, sąd uznał, że mając na uwadze szeroko rozumiane dobro małoletnich, należy pozostawić je pod opieką ojca - argumentowała sędzia Żaneta Seliga-Kaczmarek. Dzieci są bardzo silnie związane z tatą. Rozmawiając ze mną wskazały, że chcą być z tata, kochają tatę i nie chcą się nim rozstawać - dodała.

Do czasu rozstrzygnięcia wniosku o przyznanie azylu w Polsce rodzina Lisovów zamieszka w użyczonym mieszkaniu pod nadzorem kuratora.