Rząd rezygnuje z diety. Ustawa, która miała odchudzić administrację, przepadła w Trybunale Konstytucyjnym. Jak wyliczyli reporterzy RMF FM, od początku rządów obecnej koalicji, w administracji wszystkich szczebli, przybyło 55 tysięcy pracowników.

Według ostatnich danych GUS urzędników jest prawie 438 tysięcy. Biorąc pod uwagę średnią pensję w administracji publicznej, czyli 4014 zł, łatwo wyliczyć, że w 2010 roku powiększenie armii urzędników kosztowało nas niemal pół miliarda złotych.

Jeśli szacunki rozciągniemy na 55 tysięcy urzędników zatrudnionych w ciągu ostatnich trzech lat, to dochodzi dodatkowe roczne obciążenie budżetu o ponad dwa i pół miliarda złotych. Naiwnością byłoby myśleć, że w tym roku będzie lepiej. W związku z polską prezydencją w Unii i strachem przed cięciami, zatrudnianie stało się jeszcze powszechniejsze.

Rząd liczy, że problem rozwiąże się sam. Tym bardziej, że ewentualne oszczędności wynikające z zakwestionowanej ustawy nie były wpisane do budżetu. Rząd wpisał tam za to coś innego: zamrożenie funduszu płac dla pracowników administracji. To znaczy, że jeżeli urzędnikowi trzeba będzie dać podwyżkę albo nagrodę, to innego trzeba będzie zwolnić.

Tak samo ma być z zatrudnianiem po wyborach kuzynów, stryjków, czy zasłużonych działaczy partyjnych. Jeśli ktoś będzie chciał ich przygarnąć - będzie musiał zwolnić innych.

Krzysztof Berenda